Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym Roz Chast 7,9
ocenił(a) na 72 lata temu Nie zrozumie tej książki ktoś, kto nigdy nie zmagał się z problemem opieki nad starzejącymi się, bliskimi osobami. Kto ma tyle pieniędzy, żeby zlecić tę niewdzięczną rolę pielegniarkom i opiekunom, ostatecznie stać go na całodobowy dom dla starców, o wdzięcznej nazwie „Jesień życia”. Kto nie jest na tyle wrażliwy, by mu to mogło spędzać sen z powiek.
Całej reszcie polecam, zwłaszcza jeśli jesteście w średnim wieku, macie odchowane dzieci, i zaczynacie fiksować na tle wnuków. Na dodatek cieszycie się dobrym zdrowiem, i macie egoistyczne życzenie, by jeszcze pożyć na własny rachunek.
Na ogół kochamy rodziców. Życzymy im, by byli z nami jak najdłużej! Niestety, po osiemdziesiątce rzadko są dziarskimi staruszkami, ze znakomitą pamięcią i bez fizycznych dysfunkcji . Opiekując się kimś w sędziwym wieku zaczynamy się czuć podle, ilekroć ten stan rzeczy nas irytuje, a narzucona rola wydaje się niedoceniona. Szwankują osobiste relacje, kurczy się czas i ochota na życie towarzyskie. Podopieczni są jak dzieci, kompletnie bezradni, uparci i z przebłyskami nieprzewidzianego „geniuszu”, który funduje otoczeniu mnóstwo konsekwencji. Wchodzimy w konflikt z sąsiadami, upadamy na duchu i wybuchamy agresją. Mamy wrażenie, że walczymy z wiatrakami, gdy zaopiekowany staruszek czuje się prześladowany, i rozpowiada o naszej znieczulicy, komu popadnie! Albo nie chce chodzić do specjalistów, albo wysiaduje całymi dniami po przychodniach, wzbudzając w nas niekończące się poczucie winy. Trudno tłumaczyć, że na starość nie ma lekarstwa, i lepiej mu raczej nie będzie.
Ta tragikomiczna opowieść w dosadny, a zarazem absurdalnie śmieszny sposób ukazuje to wszystko, i niesie przekaz, że żal, smutek i bezsilność kiedyś ustaną, będziemy się żegnać, rozpaczać, przejdziemy przez syndrom zagraconego mieszkania po zmarłych, i pośród niuansów wielu uczuć, pewnego dnia poczujemy również...ulgę. Wówczas jedyne co nam zacznie doskwierać , to świadomość, że pewnego dnia staniemy się ciężarem dla własnych dzieci.
Bo na tym też polega sztafeta pokoleń.