Ale to niestety nie jest dobre. Brubaker świetnie sobie poradził z "dziedzictwem" Bendisa w 4. tomie, jednak tu nie. Dziwią mnie wysokie oceny, bo opowieść zbyt bardzo została osadzona na fundamentach, które nudzą... właściwie od początku. Są to dwa fundamenty:
- Daredevil działający po omacku, chaotycznie, dający sobą manipulować jak dziecko. Manipulacja to świetny motyw, ale nie może być tak dostrzegalna, bo urąga inteligencji postaci
- Milla jako kobieta w opałach. Przez cały album to kula u nogi Matta. Jego najsłabszy punkt, w który wrogowie uderzają do... do znudzenia właśnie. A przy tym po prostu jej nie lubię, chwilami jest zarozumiała i stanowi za łatwy cel (Mattowi jako partnerka przydałaby się niezależna, silna kobieta, która jest w stanie się obronić).
Przez te dwa punkty komiks jest przewidywalny i nieemocjonujący. Ocenę zawyżają ilustracje.
Po dłuższej przerwie wróciłem do przygód jednego z moich najbardziej ulubionych komiksowych bohaterów. Piąty tom komiksu "Daredevil. Nieustraszony" zapewnił mi sporą dawkę emocji i dobrej rozrywki. Ale #rozrywka ta to nie takie typowe komiksowe mordobicie, ale coś co bardziej odnosi się do uczuć i psychologii postaci. Daredevil mocno dociskany jest przez swoich przeciwników do bandy co powodowało we mnie wręcz fizyczny #ból. Autorzy zdecydowanie nie oszczędzają diabła z Hell's Kitchen, ale to dobrze bo #historia wciąga i angażuje do końca. Świat to mroczny i brutalny co doskonale oddają ilustracje, cóż, samo życie.