Książka obejmuje amerykańskie zeszyty #50-55 czyli lata 70 i jedne z ostatnich zeszytów przed zakończeniem serii o grupie X-Men. W związku z spadającą sprzedażą postanowiono zamknąć serię. Dla mnie to szok. Bo to co zaczęło dziać się od zeszytu #54 to jakby przeskok w nową rzeczywistość lat 90 i później. Zrobił to nowy rysownik Neal Adams który swoimi rysunkami przeskoczył dekadę. Opowieści od akcji z Sentinelami robią się bardzo ciekawe. Pojawiają się też dwie nowe klasyczne postacie Polaris "córka" Magneto i Havok brat Cyclopsa. Ja bawiłem się dobrze oczywiście są to ciekawsze opowieści od Orgins ale ja postanowiłem poznawać historie Marvela od samego początku chronologicznie i bawię się przy tym przednio.
Album zbiera zeszyty opublikowane w serii X-Men #50-59 w czasie spadku popularności mutantów, tuż przed kasacją tytułu. Po przeczytaniu tego tytułu, zastanawiałem się jak to było możliwe! Komiks, jako przedstawiciel lat 60-tych broni się na wszystkich frontach. Historie, choć często absurdalne (czy były wtedy inne?) mają sporo uroku, którego dodaje odpowiednie tłumaczenie w wykonaniu Marka Starosty:
"Jam jest Blastaar, władca bezkresnego królestwa, pan całego stworzenia! W blasku mojej mocy wszystko inne blednie! A jednak, choć jestem kosmicznym monarchą, spotkał mnie okrutny los!" - karykaturalna buńczuczność postaci idealnie uzupełnia opisywane przygody pierwszej grupy mutantów.
Natomiast rysunki to prawdziwe perełki. Jim Steranko standardowo nie zawodzi, natomiast Neal Adams wyprzedzał swoją epokę i w mojej opinii jest jednym z największych artystów popularnego amerykańskiego komiksu. Niesamowita kreska, oryginalne kadry i zapoczątkowanie kierunku, w którym pójdą kolejni utalentowani rysownicy dekady później.
Kawał historii, do której trzeba podejść z wyrozumiałością, ale warto choćby dla samej uczty wizualnej.