Najnowsze artykuły
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant13
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
- ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
- ArtykułyLiteratura młodzieżowa w Polsce: Słoneczna wiosna z Martą ŁabęckąLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Danny Wattin
1
5,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,9/10średnia ocena książek autora
90 przeczytało książki autora
71 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Skarb pana Isakowitza Danny Wattin
5,9
Trzy pokolenia: dziadek ojciec i syn wyruszają ze Szwecji do Polski w poszukiwaniu skarbu.
Danny Wattin pochodzi z żydowsko-niemieckiej rodziny, a jego dziadek mieszkał przed wojną w Kwidzynie. W rodzinie Danny’ego od lat krąży legenda, że dziadek, tuż przed transportem do obozu skarb-pana-isakowitza-b-iext28423936koncentracyjnego, zakopał skarb. Gdy o tajemniczej historii dowiaduje się Leo – syn Danny’ego – staje się jasne, że trzeba ów skarb odnaleźć. Danny wraz ze swoim ojcem i synem wyrusza w podróż do Polski by odnaleźć ów skarb i dowiedzieć się jak najwięcej o rzadko wspominanych losach swojego dziadka, który przy rynku w Kwidzynie prowadził sklep z męską konfekcją.
Podróż, skrupulatnie zaplanowana, to świetna okazja do spędzenia razem czasu. W samochodzie nie brak żywych dyskusji i opowieści rodzinnych wspomnień. Nie sposób też nie ulec humorowi Wattina, który opisuje swoje doświadczenia jako Szweda żydowskiego pochodzenia. Oczywiście także polski koloryt dostaje w powieści swoje miejsce i na przykład okazuje się, że – wreszcie ktoś powiedział to głośno – pierogi wcale nie są taką rewelacją!
Humor ustępuje miejsca gorzkiej refleksji, kiedy rodzina dociera do Kwidzyna, a marzenia Danny’ego mierzą się z rzeczywistością. Jednak to nie cel podróży jest tu ważny. To podróż jest celem samym w sobie. Bo cóż może być cenniejszego, niż poznanie swoich korzeni?
Odwiedziny Polski pomogły Danny’emu Wattinowi skończyć powieść o swoich przodkach. Mnóstwo w niej żartów, historii rodzinnych i kąśliwych komentarzy, ale i złości i rozczarowań. Nie sposób przejść obojętnie obok Skarbu pana Isakowitza.
Skarb pana Isakowitza Danny Wattin
5,9
"Skarb pana Isakowitza" to powieść, którą czyta się szybko i przyjemnie, mimo iż obok lekkich fragmentów, dotyczących współczesności, występują tu poważne, a nawet dramatyczne opowieści na temat wojennej przeszłości rodziny narratora.
Autorowi udało się połączyć relację z podróży ze Szwecji do Polski z historią żydowskiej familii, która przed drugą wojną światową w większości mieszkała w Niemczech. Okres rodzenia się i rozwoju hitleryzmu stał się dla Isakowitzów dzwonkiem ostrzegawczym i tylko dzięki ich dalekowzroczności oraz sporemu majątkowi udało się ocalić część rodziny przed Zagładą.
Podczas podróży narrator, który jest porte parole autora, przeplata teraźniejszość z przeszłością. Na obu planach czasowych pojawiają się ciekawe postacie. Podczas wycieczki życie "umila" ojciec, który swoim uporem i różnymi dziwactwami doprowadza syna do białej gorączki. We wspomnieniach rodzinnych nie brak zabawnych anegdot z różnych czasów oraz odmieńców i oryginałów (to np. opowieść o pyskówce między wojowniczą babcią i skinheadem).
Najmocniejszą stroną powieści są barwne retrospekcje. Wyłania się z nich obraz rodziny, która doświadczyła piekła na ziemi, ale nie zatraciła chęci życia. Ujmująco opisane są familijne tradycje i przyzwyczajenia oraz stosunki z nieżydowskim środowiskiem.
Na plus zasługuje także sama idea książki - poszukiwanie własnych korzeni, sentymentalna podróż w przeszłość i udokumentowane efekty podążania za rodzinną legendą, jaką jest tytułowy skarb.
Dlaczego zatem tylko ocena dobra? Wpływ na nią mają rozdziały opisujące podróż - początkowo słowne starcia między synem i ojcem są nawet zabawne, ale później stają się one powielaniem dowcipów, a to już przestaje bawić, raczej irytuje i zaczyna przypominać odgrzewane kotlety.
Mimo tego mankamentu polecam powieść, bo autorowi udała się trudna sztuka lekkiego pisania o sprawach ważnych i poważnych.