Niedaleko stąd do Mont Everestu Ewa Malinowska 7,0
Niedaleko stąd do Mont Everestu. Tymi słowami wita się z czytelnikiem Ewa Malinowska. Dałam się uwieść stwierdzeniu, że cel jest już naprawdę blisko. Czym jest owy Mont Everest? I czy rzeczywiście kluczowy jest sam cel, czy droga, która do niego prowadzi?
Książka jest zbiorem ponad trzydziestu opowiadań, o treściach zamkniętych na kilkunastu, a czasami tylko kilku stronach. Są to historie, których autorem jest samo życie, więc w takim samym stopniu mogą dotyczyć mnie, Ciebie, Drogi Czytelniku, i sąsiada z naprzeciwka. Choć zostały opisane w łagodnym, nazwałabym to melodyjnym stylu, to miałam poczucie, że aż dudni z nich prawda. Często bolesna, trudna i bezkompromisowa.
To tak jakby każdy dostał swój kosz owoców, który musi sukcesywnie opróżniać, aż w końcu ujrzy dno, co będzie zwiastowało koniec ziemskiej włóczęgi. Wielkość misy każdy ma taką samą, ale jej wypełnienie, to wielka indywidualna mikstura. Są owoce na jeden chaps, których słodycz szybko rozleje się po ustach, i choć trwa krótko, to utkwi w pamięci na lata. Są i takie, które momentalnie wypełnią kubki smakowe obrzydliwą goryczą i będzie się wydawało, że tylko procenty są w stanie pozbyć się tego posmaku. Będą też takie, które trzeba będzie żuć długo i przy sporym wysiłku, oraz takie, które same będą rozpływać się na języku. Będą świeże i nadpsute. Będą niedojrzałe i przesycone sokiem, który wabi podniebnych smakoszy. Ale życie bywa nieubłagalne i zjeść trzeba wszystkie. Takie są historie Ewy Malinowskiej.
Urzekł mnie również styl autorki, który jest malowniczy, ale nie przytłaczająco poetycki. Dość dużą uwagę poświęca szczegółom, które nie tylko odzwierciedlają jej wrażliwą duszę i ujmującą spostrzegawczość, ale sprawiają, że świat przedstawiony jest głęboki i oddziałuje na wszystkie zmysły. Tak jak zapach czy smak potrafią przywołać konkretne wspomnienia, tak autorka z zamysłem uderza w konkretne nuty. Jedne przenosiły mnie do wiejskiego domu, w którym gra natura, inne do sali szpitalnej, gdzie rytm wybijają podskakujące na wózku talerze, zwiastujące nastanie kolejnej pory posiłku.
W opisie autorka wspomina, że marzyło jej się opowiadanie historii po jednej na każdy wieczór. Mnie zgubił apetyt i trudno było się oderwać. Nie każde opowiadanie smakowało tak samo wybornie, ale całość oceniam smakowicie. I choć w większości nie są to lekkostrawne tematy, to jednak prawdziwe.
Polecam wszystkim, którzy cenią małe, ale sycące formy. Będzie o spełnianiu marzeń oraz o zawodach z dotychczasowych wyborów. Będzie o miłości, która zgaśnie z pierwszą trudnością, i takiej, której nie zwycięży nawet śmiertelna choroba. Będzie o samotności wśród najbliższych i poczuciu jedności wśród obcych. Będzie o różnych drogach, którymi podążamy, by osiągnąć spełnienie.