AntArktyka. Podwodne zauroczenie Bartosz Stróżyński 6,5
ocenił(a) na 69 lata temu Książka Bartosza Stróżyńskiego w zamyśle miała być albumem, prezentującym nierzadko naprawdę zdumiewające i piękne podwodne fotografie autora, wykonane w wodach najzimniejszych miejsc świata - Arktyki i Antarktyki. Myślę jednak, że określenie "album" byłoby trochę krzywdzące, ponieważ Stróżyński na kartach "AntArktyki" dzieli się swoimi doświadczeniami pracy fotografa podwodnego, nurka eksplorującego rejony leżące za kołami podbiegunowymi i - przede wszystkim - człowieka niezwykle wrażliwego na piękno przyrody, wrażliwego na jej delikatną równowagę i świadomego, co znaczy ingerencja człowieka w struktury ekosystemów, których działanie jest nam słabo znane (kto nie wierzy, niech przeczyta, jak pięknie Stróżyński pisze o białuchach, niezwykle rzadkich białych waleniach występujących w wodach północnych). Wspomnienia, refleksje, rady i wskazówki to nie tylko pasmo "ochów" i "achów" nad tym, jak cudowny jest podwodny świat: to również cenne spostrzeżenia o odpowiedzialności, kilka szczerych słów o tak zwanej "przyjemności podróżowania" oraz o tej mniej eksponowanej, ciemniejszej stronie pracy fotografia w czasach, kiedy wszystko powinno być za darmo w internecie.
A same zdjęcia? Dla mnie lekki niedosyt, bo miałam nadzieję na więcej lodu i śniegu, a Bartosz Stróżyński koncentruje się na fotografowaniu żywych stworzeń. Z drugiej strony, kiedy fotograf pozwala poznać historię, która doprowadziła do powstania tego jednego kadru - od miesięcy przygotowań wyprawy aż po długie godziny cierpliwego oczekiwania - każde ujęcie nabiera zupełnie innego wyrazu.
Można nie lubić zimy i marudzić na śnieg, ale trudno być obojętnym wobec czaru zdjęć Stróżyńskiego.
Można mieć w nosie raporty ekologów i cieszyć się, że zimy krótkie i łagodne, ale postawa autora i sposób, w jaki pisze o swoich "modelach" daje do myślenia.
Można wreszcie domagać się, żeby wszystko było za darmo, ale obcując z taką książką nietrudno dojść do przekonania, że niektóre rzeczy są warte, aby za nie zapłacić, a niektórzy pasjonaci - warci, aby zarabiać na swojej pasji.