Sprawa Meursaulta Kamel Daoud 7,2
Wybitny sequel „Obcego”, czy też jego imitacja. Humanistyczna opowieść psychologiczna, która „toczy się gdzieś w głowie, mojej, twojej i ludzi podobnych do ciebie”.
Szkoda, że nie miała (i nigdy mieć nie będzie) takiego rezonansu, jak dzieło Camusa, choć w pełni na to zasługuje (a może właśnie dlatego). Rzecz zaczyna się zaś przekornym wobec noblisty incipitem: „Mama żyje do dziś”…
Taka wspaniała książka po prostu musiała być kiedyś napisana (BTW: dziwne, że aż tak późno) - rzecz jasna przez pisarza z Algierii – aby dokończyć dekolonizację w wymiarze indywidualnym poprzez przywrócenie historii zabitego przez Meursaulta bezimiennego „Araba” (”nawet wśród Arabów był nazywany Arabem. Powiedz, czy „Arab” to jest narodowość?”),przynajmniej jako wytwór fantazji, za to mocno osadzonej w tamtejszych realiach, ówczesnych i dzisiejszych.
.
Mowa tu także o tym, co z zatrważającą prawidłowością powtarza się po zwycięstwie każdej w zasadzie rewolucji czy po wybiciu się na wolność („Widziałem, jak wypala się euforia niepodległości, jak rozwiewają się złudzenia”). Mordowanie zwyciężonych, a zaraz potem walka o władzę między zwycięzcami i zaprzeczenie ideałów o które walczono, a w efekcie powstanie nowej despotii (najnowszy przypadek: nieszczęsny los Tunezji...).
Wymowę książki wzmacnia perspektywa narratora, który nie może być i nie jest ani żadnym wzorem „bojownika o wolność Algierii”, ani tez przykładnym wyznawca Allacha (”Bóg jest pytaniem a nie odpowiedzią”). Ma on mocno toksyczną matkę - „niemal rozbawioną swym zwycięstwem nad wszystkimi kobietami świata”: W efekcie jego relacje z kobietami nie były przesadnie udane („Pociągałem nieszczęśliwe albo zbyt młode, by mogły coś zrozumieć”).
No i jeszcze parę gorzkich spostrzeżeń co do algierskiej rzeczywistości. Narrator (alkoholik po swych przejściach, nb. bardzo bliskich Meursaultowi) wspomina, że tylko gdzieniegdzie ostały się winnice założone przez francuskich kolonizatorów - ”resztę wyrwano”. Albo gdy wspomina miłość swego życia: „Doszliśmy na dworzec, objęci. W tamtym czasie było to dozwolone”. A Marjam ”należy do gatunku kobiet, który dziś już zanikł w tym kraju: wolnych, zdobywczych, nieuległych, przeżywających swą cielesność jako dar, a nie grzech czy wstyd”.
Kilka cytatów, które nie oddadzą w pełni piękna języka tej wyrafinowanej stylistycznie opowieści:
…(Matka) Wygląda, jakby nie chciała umierać. W jej wieku śmierć nie ma już sensu…
…Tak, kocham to miasto, choć lubię wygadywać o nim te wszystkie okropne rzeczy, których nie potrafię powiedzieć o kobietach…
…Nie cierpię religii i uległości! Co to za pomysł, żeby uganiać się za ojcem, który nigdy nie postawił stopy na ziemi, nie wie, czym jest głód i nie ma pojęcia, jak trudno zarobić na życie?...
…Jeśli chodzi o mnie, nie lubię tego co wznosi się ku niebu, wolę to, co poddaje się sile ciężkości…
….Nie wiem dlaczego, za każdym razem, kiedy ktoś stawia pytanie na temat istnienia Boga, zwraca się po odpowiedź do człowieka. Zapytajcie bezpośrednio jego!
…Drzewko cytrynowe udawało, , że niczego nie widziało…
…Mama spojrzała na mnie i wykryła w mojej krwi obecność innej kobiety…