Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać364
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
- Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński2
- ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Leconte de Lisle
Źródło: commons.wikimedia.org
3
7,5/10
Pisze książki: poezja
Urodzony: 22.10.1818Zmarły: 17.07.1894
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,5/10średnia ocena książek autora
22 przeczytało książki autora
45 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
U poetów André Gide
7,6
Na zadane cudzoziemcowi przez Charlesa Baudelaire'a pytanie, co ten zagraniczny przybysz kocha najbardziej, poeta otrzymał odpowiedź, że "Kocham obłoki... przelotne obłoki... tam, ot tam... te cudowne obłoki!". Gdy Baudelaire wspomniał temu człowiekowi jednocześnie o miłości do piękna to usłyszał: "rad bym je kochał, boskie i nieśmiertelne". Tak samo gdyby mnie teraz zapytano, co dostrzegam w chmurach płynących w wierszu "Cudzoziemiec", odpowiedziałbym, że widzę poezję... ulotną i szybko przebiegającą przez pamięć, że odczuwam jej niezniszczalną chociaż zarazem efemeryczną naturę. Paul Claudel błagał o odebranie mu artystycznego talentu z którego nic mu namacalnego nie zostaje. Ponad miarę marzący Arthur Rimbaud podróżował po płynnych bezdrożach. Jean Moréas przywoływał kołyszące go w snach głosy. Tymczasem ja, dzięki nim mogę uczestniczyć w największych poetyckich pokazach fantazji.
Wyśmienitego wyboru dokonał Paweł Hertz, sięgając po przetłumaczone jeszcze na początku XX wieku przez Zenona Przesmyckiego wiersze. Rojno w nich od mglistych przypuszczeń powstałych w natchnieniu słynnych marzycieli. Pełno tu tajemnych woni, gdzie nie wiadomo czy takie obłędne zapachy wydaje świt czy kwiaty. Mnóstwo tu trosk, tych mniej i bardziej pospolitych. Tych dotyczących dalekosiężnych spojrzeń Mauricego Maeterlincka i tych bliższych ziemi z urwistych wybrzeży Victora Hugo. Wszystkich poetów zgromadzonych w tym tomie poezji łączy chęć poznania drugiej strony ludzkiego istnienia, mrocznej lub rozświetlonej istoty tkwiącej pod postacią naszego sumienia.
Théodore de Banville woła: "Powietrza! światła! w błękit! w blask! Ach, skrzydeł! skrzydeł! skrzydeł! skrzydeł!". Gdyby sam teraz mógł popatrzeć jak lekka jest jego poezja. Jak z perspektywy czasu dojrzałe i zwiewne są wersy toczące się pomiędzy gwiazdy, identycznie jak w jego "Skoku z trampoliny". Teraz właśnie z odległości ponad stu lat widać "bujność form i konturów czystość polerowną" jakiej pragnął Joséphin Soulary. Całe lata wygładziły i przybrały niezliczoną ilością ozdób tę ulubienicę greckich muz. Pewnie nawet w swych zuchwałych marzeniach, żaden z tych wielkich poetów nie przeczuwał, jak wspaniały los zapiszą im karty literatury pięknej.
Kto przeczyta zasady sztuki poetyckiej wyłożone przez Paula Verlaine'a, ten się zakocha w jego rymach. Kto bez żadnej przyczyny poczuje żal, ten się dowie jak wielki wpływ ma na niego poezja. Wszyscy, którym liryczne wzruszenia zostawią w sercu trwały ślad domyślą się, że można ich szukać pod każdą szerokością geograficzną. Przeczytany przeze mnie tom wierszy poetów francuskojęzycznych nie jest tu wyjątkiem. Piękno słów można znaleźć wszędzie. "U poetów" sprowadził na mnie jeszcze większy głód doznań. Jednak mam na myśli doznania podane ze smakiem, szczególnie te serwowane przez dojrzałych wiekiem poetów, zweryfikowanych dzięki pokoleniom najlepszych znawców literatury.
Poezje Leconte de Lisle
7,8
Złożyć do grobu stary świat a nad świeżo udeptaną ziemią rzucić jeszcze jakieś bluźnierstwo. Oto jest prawdziwe przesłanie tej poezji. Utopić w mroku zapomnienia człowiecze obrzydliwości i przyjąć zupełnie inne podstawy do zbudowania ludzkości bez złudzeń. To cel liryki dla której śmierć stanowi jedynie kolejny krok ludzkiego doświadczenia. "Nieuniknioną śmiercią nie zwódźmy się wcale; szczęsny, kto jednym krokiem przebieży jej wrota". Tak więc dajmy się ponieść temu nihilistycznemu pesymizmowi. Chociaż raz na jakiś czas stańmy oko w oko z nicością odmalowaną przez czołowego parnasistę. Nie dlatego, że Leconte de Lisle w pogoni za doskonałością wyrazu artystycznego stosował niedościgniony i pełen symboli warsztat poetycki. Ale po to, aby zrozumieć duszę człowieka o którym moglibyśmy powiedzieć, że umie czytać z naszych myśli.
Egzotyczne jest tu wszystko. Bogata w cudowne rymy tropikalna fauna i flora. Spojrzenie na rolę człowieka w budowaniu pozycji wymyślonych przez siebie bogów. Kształty i barwy życia z jego czule lub posępnie wyrażonym drganiem. Ponieważ tu wszystko drga i migoce. Zarówno zło jak i dobro. Owiane zapachem tamaryszku obrazy są przekazane tak bardzo emocjonalnie, że nie sposób się opierać wizjom skoku w przepaść. Czy występuje tam radość? Być może. Jednak wydaje się, jakby była zasysana promowaną przez francuskiego poetę pustką zapomnienia. Jakby nie należała do plemienia tych samych znanych nam słów. Jakby posiadała inną nazwę, którą dla niej wybrał Leconte de Lisle. Nie poznałem jej znaczenia, bo królestwo tej poezji nie pochodzi z naszego świata.
Był mistrzem dla wielkich poetów urodzonych w XIX wieku. Zapomniany przez nas, osunął się w wyczarowaną przez siebie samego przepaść smutku. Przecierał szlaki niespotykanej przez nas przyrody a bezmiar tkwiącego nad nim nieba zapewne już za jego życia wydał klątwę na czarne od ponurych kolorów myśli. Uczyli się od niego najwięksi z największych. Stéphane Mallarmé i Arthur Rimbaud widzieli w nim jasnowidza poezji. Towarzyszące mu kontrowersje wynikały z tego, że Leconte de Lisle potrafił przekraczać progi zaświatów, zupełnie niezrozumiałe dla przeciętnego człowieka. Niewielu z nas będzie chciało pojąć doskonałość polinezyjskiego wszechświata w jego wydaniu.
Niektórzy przypisują mu nadmierną posągowość. Być może temu zarzutowi sprzyjają specyficzne opisy strasznych odgłosów przyrody. Lwy i słonie wzbudzają u czytelników nie tylko szacunek ale też poczucie lodowatych a wręcz cudownie nadziemskich bóstw. Jak szybko ten poeta potrafi się przenosić od opisów mrożących krew w żyłach zwierząt do mitologicznego świata Hefajstosa, kującego w rozpalonej kuźni broń. Greckie motywy to nieodłączny element poezji Leconte de Lisle'a. Tak samo jak uśmiercanie diabła, który będąc pierwszym skazańcem usłyszał z ust poety słowa: "Szatan oddał ducha! I rozpadnie się Dzieło sześciu Dni stworzenia!". A jakich wątpliwości dostarczyła mnie osobiście ta mroczna poezja, to pozostawiam do przedyskutowania w innej chwili.