rozwiń zwiń

Niesamowite wizje Stephena Kinga

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
23.07.2017

Stephen King na rynku literatury, głównie w konwencji grozy oraz opowieści niesamowitych, króluje od lat. A właściwie dekad, jeśli chcemy być dokładni – wszak premierę „Carrie”, debiutanckiej powieści pisarza datuje się na 1974 rok! Jeden z najlepiej zarabiających, najchętniej czytanych autorów ze zmiennym szczęściem radzi sobie jednak w świecie kina i telewizji. Wiele wskazuje jednak na to, że rok 2017 może być przełomowy w kontekście ekranizacji dzieł amerykańskiego pisarza.

Niesamowite wizje Stephena Kinga

O tym, że King włada masową wyobraźnią tak czytelników, jak i twórców służących X Muzie przekonywać specjalnie nie trzeba. Dość powiedzieć, że wspomniana na początku Carrie zaledwie dwa lata po swojej premierze doczekała się kinowej adaptacji, za reżyserię której odpowiadał Brian De Palma. Film z 1976 roku mógł zwiastować – i w zasadzie faktycznie zapowiadał – że opowieści grozy Stephena Kinga będą chętnie przetwarzane na celluidową taśmę. Bo „Carrie” cieszyła się uznaniem zarówno wśród fanów horroru, lecz również zainteresowaniem krytyków. Doceniano złowrogi nastrój, obyczajową podstawę opowieści, elementy wywodzące się z nadprzyrodzonej grozy, warsztatową sprawność. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć, że Sissy Spacek, a także Piper Laurie – odpowiednio odtwórczyni Carrie, nastolatki obdarzonej paranormalnymi zdolnościami oraz Margaret White, jej matka, religijna fanatyczka – zostały nominowane do nagrody Oscara. Amerykańska produkcja często zestawiana jest w rankingach najlepszych horrorów, a swoisty kult demonicznej dziewczynki doczekał się kontynuacji („Furia: Carrie 2”), a także dwóch remaków z 2002 oraz 2013 roku. O ile moc pierwowzoru, a także pierwszej ekranizacji jest niezaprzeczalna, to z kolejnych prób uleciała gdzieś świeżość i siła oddziaływania.

W filmowo-literackim kalendarium Kinga ważny jest również rok 1979, jako że to wtedy zrealizowano amerykański horror Miasteczko Salem w reżyserii Tobe’a Hoopera, który bazował na powieści mistrza grozy z 1975 roku. Opowieść o młodym i utalentowanym pisarzu, który po latach wraca do swojego rodzinnego miasta – cieszącego się wiadomą, diaboliczną sławą – wzbudziła zainteresowanie ze względu na unikatowy, prowincjonalny nastrój Salem, a także tajemnicę z serią niewyjaśnionych zaginięć mieszkańców. King wie, w jaki sposób podsycać niezdrową ciekawość.

Niebywale głośną realizację przyniósł rok 1980, gdy na ekranach światowych kin pojawiło się Lśnienie Stanleya Kubricka. Faktycznie rozświetliło ono dodatkowo karierę amerykańskiego literata. Co jednak ciekawe, film uznany dziś za gatunkowe arcydzieło, w momencie premiery nie spotkał się z tak wielką aprobatą publiczności, jak było to chociażby w przypadku wzmiankowanej wcześniej „Carrie”. Również King nie był (i raczej nie jest) do końca zadowolony z adaptacji, której dokonał Kubrick. Reżyser dokonał bowiem szeregu zmian w stosunku do literackiego pierwowzoru – i choć elementy nadprzyrodzone są oczywiście obecne, to jednak ograniczone względem książki. Zmniejszono również nieco liczbę wątków pobocznych, dzięki czemu więcej miejsca dostali główni bohaterowie dramatu. Właśnie – dramatu. Bo choć „Lśnienie” nasączone jest upiorną aurą tajemnicy ujętą w hotelowych wnętrzach, to równie dobrze można ten film rozpatrywać jako mrożąca krew w żyłach historię o rozpadzie rodziny, zwłaszcza przez postać ojca (hipnotyczny i przerażająco naturalny Jack Nicholson) ogarniętego twórczą bezsilnością i pociągiem do alkoholu. Wartość tego filmu zawiera się też – między innymi – właśnie w bogactwie możliwych interpretacji, czasami odbiegających (a może właśnie poszerzających?) powieściowy oryginał. Jak ulał pasuje tutaj natomiast porzekadło, że adaptacja przypominać może... kobietę – jest albo wierna, albo piękna. Choć maksyma nie zawsze się sprawdza (na szczęście tak w życiu, jak i na gruncie kina/literatury), to warto zachować ją w pamięci, gdy oceniamy filmy przez pryzmat książek.

Wydawać się to może nieprawdopodobne, ale lista z adaptacjami powieści lub opowiadań Kinga zawiera się w kilkudziesięciu produkcjach! Kto wie, czy pomysły Kinga nie są najczęściej ekranizowanymi materiałami w historii kina i telewizji. Spróbujmy przywołać część tytułów – zarówno dobrych, wybitnych, nieco słabszych i koszmarnie złych realizacji, a równocześnie znanych, jak i być może mniej popularnych propozycji. Bo niezaprzeczalnie jest w czym wybierać.

W latach 80. na ekranach pojawiły się jeszcze choćby diaboliczne „Dzieci kukurydzy”. Film na podstawie opowiadaniu pod tym samym tytułem ze zbioru Nocna zmiana. To też ciekawy przykład na to, że spuścizna Stephena Kinga mutuje do niewyobrażalnych niekiedy rozmiarów, a dzieci grozy potrafią się w pełni uniezależnić – wszak „Dzieci kukurydzy” to również nazwa osobnej serii, na którą składa się osiem części przeznaczonych jednak na rynek dystrybucji wideo, co jest dosyć jasną wskazówką na temat umiarkowanej popularności/sukcesu tych produkcji. Kolejne tytuły z listy? Choćby Christine (1983) Johna Carpentera, Cujo (1983) o piekielnym bernardynie czy też – trzymając się historii o bestiach z piekła rodem – Smętarz dla zwierzaków (1989). Filmy, choć różne pod względem wykonania i treści, spotykały się zazwyczaj ze sporym zainteresowaniem ze strony publiczności.

Najważniejsze, najgłośniejsze adaptacje miały jednak nadejść. W ostatniej dekadzie minionego wieku stworzono bowiem prawdziwe klasyki kinematografii – i to nie tylko z gatunku grozy. Wyobraźnia Stephena Kinga posłużyła przy tytułach jak To (1990), które zrealizowano na małym ekranie w formie dwuodcinkowego serialu z Timem Currym jako Pennywisem, opowieści na temat wcielonego Zła przybierającego najczęściej postać złowrogiego, psychodelicznego klauna. Zaledwie rok później zrealizowano kameralny thriller (chciałoby się rzec – upiorny dramat psychologiczny!), w którym znany powieściopisarz Paul Sheldon (zauważcie, że często w swoich powieściach King „wykorzystuje” literatów – to mógłby być ciekawy trop interpretacyjny w odczytaniu niektórych dzieł rzeczonego), w wyniku wypadku samochodowego zostaje uziemiony na odludziu w domku jego wiernej, niezrównoważonej psychicznie fanki...

Kolejne propozycje ze świata kina? Wspomniane wcześniej „Lśnienie”, ale również „Uczeń szatana”, czyli w równym stopniu zadziwiająca, co oryginalna wizja zmagania się z demonami wojny i Holokaustu, przejmująca „Zielona mila” z Tomem Hanksem i nieodżałowanym Michaelem Clarkem Duncanem w rolach głównych czy absolutnie fenomenalny obraz „Skazani na Shawshank” z uniwersalnym przesłaniem na temat winy, kary, ale również wyzwolenia i nadziei zrealizowany na podstawie opowiadania pod tym samym tytułem ze zbioru Cztery pory roku.

Starałem się wymienić produkcje udane, frapujące, które nawet jeśli nie zawsze wiernie, to najczęściej bardzo ciekawie korzystają z literackiego pierwowzoru. Inna sprawa, że najzwyczajniej w świecie łatwiej (bo przyjemniej) jest oglądać (i pamiętać) filmy udanie adaptujące książkowe pomysły. Zdarzały się jednak pomyłki. Do najbardziej spektakularnych zaliczyć można chociażby „Carrie” sprzed kilku lat – zupełnie niepotrzebny remake, nieprzekonujące uwspółcześnienie historii, która razi sztucznością, a może – przede wszystkim – swoją wtórnością? Nietrafiona, a w najlepszym razie średnia jest też wizja w „1408”, adaptacji opowiadania pod tym samym tytułem, w którym autor książek o zjawiskach paranormalnych próbuje podważyć nadprzyrodzone mity i podania. Bo choć historia jest ciekawa, to wyłożona w prosty, bardzo efekciarski sposób. Nużący, pozbawiony oryginalności – w tych kategoriach bywa również rozpatrywana „Komórka”, w której – ponownie jak w przypadku „1408” – w rolach głównych występują John Cusack oraz Samuel L. Jackson. Dosyć sztampowa propozycja z wykorzystaniem wszechobecnej mody na zombie. Pozbawione makabry i pomysłowości.

O tym, że Stephen King jest jednak twórcą niesamowicie płodnym przekonywać specjalnie nie trzeba. Wszak w tym roku trafią dwie nowe książki rzeczonego – „Gwendy’s Button Box” (od niedawna wiemy, że książka ukaże się w listopadzie tego roku nakładem wydawnictwa Albatros) oraz „Sleeping Beauties”, wspólna propozycja Stephena i Owena Kingów zaplanowana na jesień 2017. Nie dziwią też wznowienia i inne zapowiedzi, a to dlatego, że w niedalekiej (w niektórych przypadkach – bardzo bliskiej) przyszłości czekają na nas z kolei filmy (i seriale, a jakże), które mogą odbić się szerokim echem – i to nie tylko wśród fanów Stephena Kinga.

Bodaj najgłośniejszą produkcją ze wszystkich jest „Mroczna wieża” w reżyserii Nikolaja Arcela. Oparta na motywach wielotomowej sagi fantasy, w której sprytnie połączono ze sobą elementy postapo, westernu czy grozy zapowiada się na prawdziwą superprodukcję z Idrisem Elbą jako Rolandem oraz Matthew McConaughey’em pod postacią Człowieka w czerni. Co ciekawe i warte odnotowania twórcy zapowiadają, że film nie będzie bezpośrednią ekranizacją książek, lecz – tak naprawdę – ich kontynuacją, która nawiązuje jednak i zawiera w sobie motywy oraz bohaterów znanych z książek. Zapowiada się zatem ekscytujące widowisko, dzięki któremu można będzie znacząco poszerzyć swoją czytelniczą perspektywę. A przy okazji cieszyć się z oryginalnej, mrocznej wizji świata. Mówi się też, że planowana jest serialowa wersja „Mrocznej wieży” (a przecież oprócz tego istnieje również komiksowa adaptacja!)

Uwadze nie może umknąć również jesienna premiera horroru „To” przewidzianego jako produkcja w dwóch częściach. To swoiste opus magnum amerykańskiego pisarza, które otoczone jest dziś – jak wiele historii literackich – kultem. Stephen King widział już zresztą część przygotowanego materiału i zapewnia, że miłośnicy pierwowzoru będą zachwyceni. Całość zyskała wysoką kategorię wiekową R, zatem możemy spodziewać się bezkompromisowej rozrywki.

Absolutnie elektryzująco zapowiada się także serial „Pan Mercedes” na podstawie powieści Stephena Kinga (premiera już 9 sierpnia). Historia jest – według słów samego autora – pierwszą w dorobku powieścią detektywistyczną z gatunku hardboiled. Mroczna opowieść o bezprawiu, zemście i niesprawiedliwości, a także ścieraniu się dwóch odmiennych charakterników – niezrównoważonego zabójcy Brada Hartsfielda oraz emerytowanego detektywa policji Billa Hodgesa. Książka trzyma w niesamowitym napięciu, stąd też oczekiwania względem serialu są i ogromne. Bardzo ciekawy może być także „Castle Rock”, a więc serial, który według obietnic samych twórców, ma być wydarzeniem na miarę pierwszego sezonu „Twin Peaks”. Opowieść osadzona będzie w uniwersum Stephena Kinga – i nie ma w tym nic dziwnego dla fanów mistrza grozy, jako że tytułowa miejscowość znana jest z kart wielu powieści i opowiadań Kinga. W pierwszych zapowiedziach serialu pojawiają się zresztą nawiązania do innych tytułów takich jak „Miasteczko Salem”, „Misery” czy „Skazani na Shawshank”. To może być diabelska perełka.

Nader interesująco, choć równocześnie ryzykownie, zapowiada się też „Gra Geralda” – serialowa adaptacja książki Kinga, która powstaje dla platformy Netflix. O ewentualnych trudnościach – a raczej wyzwaniu – wypowiada się zresztą Mike Flanagan, reżyser widowiska, który podkreśla, że jeśli zna się materiał źródłowy, to wie się, jakie problemy będą czekać podczas realizacji. Bo w historii, której akcja rozgrywa się w domku letniskowym na odludziu, liczą się przede wszystkim wewnętrzne emocje kobiety przykutej do łóżka – to efekt pozornie niewinnych igraszek z mężem, który jednak... cóż, nie może uczestniczyć w zabawie. Perwersyjna gra erotyczna, mrok lasu, samotność i sztuka, aby nie utracić zmysłów – fascynujący materiał pod film. Warto też zwrócić uwagę na pracę naszych rodaków – czy wiecie na przykład, że w tym roku powstała pierwsza oficjalna polska produkcja oparta na motywach prozy Kinga? Mowa jest tutaj o „Kucyku” Macieja Barczewskiego, krótkometrażowej produkcji, która spodobała się choćby za oceanem. W roli głównej występuje w nim Marian Dziędziel.

Stephen King absolutnie nie powiedział ostatniego słowa – zarówno jeśli chodzi o samo pisanie, jak i próby adaptacji swoich dzieł na język (nie zawsze łatwy, dodajmy) kina oraz telewizji. Twórca o takim potencjale cieszy się zrozumiałym potencjałem ze strony twórców oraz widzów/czytelników. Zapowiadane premiery budzą poczucie ekscytacji – znów będziemy mogli bowiem spotkać się z demonicznym Pennywisem, wreszcie zobaczyć postapokaliptczną rzeczywistość, którą przemierza Roland, ostatni rewolwerowiec czy wejść w świat wyobrażeń (i szaleństwa!) w ramach „Castle Rock”. Jedno jest pewne – jest na to czekać. A i jest co czytać, jeśli chcemy konfrontować swoje doświadczenia za sprawą zróżnicowanych form popkulturalnego przekazu. Zapowiada się, że w tym roku królem – nie tylko grozy – może być właśnie Stephen King. Czego sobie i wam gorąco (diabelsko!) życzę.


komentarze [31]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Jerzyk 26.07.2017 18:58
Czytelnik

Jeden z lepszych artykułów jakie czytałam na lubimyczytać. Świetnie się czyta i porządna merytoryczna robota ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Leeloo_Dallas 26.07.2017 13:23
Czytelniczka

Chyba oniemiałam z zachwytu z powodu ekranizacji "Mrocznej Wieży" nawet jeżeli będzie tylko "na motywach".
"Pan Mercedes' na ekranie to będzie przyjemność a "Gra Geralda" ciekawe doświadczenie. Tam rzecz dotyczy jednej osoby uwięzionej w łóżku. Jak to wypadnie na ekranie?
Czekam na wszystkie trzy ekranizacje.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
wishkyndasoda 25.07.2017 13:27
Czytelniczka

Serial na podstawie Dallas ’63 był według mnie udany chociaż pewnych elementów mi brakowało...Przyznam, że czekam z niecierpliwością na tegoroczne 'To'.Wiążę pewne nadzieje z tą wersją. Naprawdę mocno uszczęśliwiłaby mnie ekranizacja 'Joyland'. To od niej u mnie wszystko się zaczęło.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
themonikawolska 25.07.2017 08:15
Czytelnik

Ekranizacje powieści Kinga to niekończąca się sinusoida. Obok niewątpliwych arcydzieł mamy spektakularne gnioty - do tej pory nie mogę się otrząsnąć po obejrzeniu Bastionu! Książka była za to zachwycająca.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Betoniarka 25.07.2017 07:46
Czytelniczka

Chętnym polecam mój osobisty ranking ekranizacji Kinga: https://statekglupcow.wordpress.com/2016/11/04/scared-yet-dla-tych-co-lubia-sie-bac/

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aleksandra 24.07.2017 16:53
Czytelniczka

generalnie ekranizacja Zielonej Mili to najlepsza ekranizacja, jaką widziałam, bo z tego, co pamiętam, nie było tam ani jednego przekłamania + była szczegółowa (cóż, ma aż 3h)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 25.07.2017 01:17
Oficjalny recenzent

Tak... fenomenalna historia, która nic nie traci na swojej (zielonej!) mocy. Wiem, bo niedawno sobie odświeżałem. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Michał 24.07.2017 03:17
Czytelnik

Potwierdzam, od Kinga czytałem tylko Joyland, ale filmy robione są z takim rozmachem, że trudno koło nich przejść bez zerknięcia (choć czasem same się rzucają pod koła).

Wiecie, jestem prostym człowiekiem, widzę fajny plakat, kupuję bilet.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
PedroP 23.07.2017 22:17
Czytelnik

Moim zdaniem powieści Kinga są w większości nieprzekładalne na język filmowy, co uważam za spory plus. Dlatego ich filmowe pierwowzory są takie siermiężne, łopatologiczne, momentami wręcz sztuczne, a nawet komiczne, brakuje im jego niesamowitej wyobraźni, atmosfery, klimatu. W jego najlepszych powieściach czytelnik jest targany emocjami od przerażenia do wzruszenia....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Michał 24.07.2017 03:20
Czytelnik

FILMOWE PIERWOWZORY KINGA :O?
Dlaczego w ekranizacjach Kinga nie można żyć losem bohaterów? Co jest takiego nieprzekładalnego w Joylandzie albo Carrie? King robi dobre książki, powiedziałbym wręcz, że są bardzo przekładalne na język kina - na pewno bardziej niż taka "Śmierć w Wenecji" czy "Piknik na skraju drogi" a jednak filmy te powstawały i również udało im się wzbudzić...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Matylda Saresta 23.07.2017 22:08
Czytelniczka

Temat szeroki i długi jak Amazonka, nie do końca wyeksplorowany w artykule...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 25.07.2017 01:16
Oficjalny recenzent

Zgadzam się i w pełni popieram! A w dodatku temat szeroki jak Nil! :)
Wiesz, nie było moją intencją przedstawienie wszystkich ekranizacji, lecz wskazanie pewnych tendencji i najważniejszych dzieł, co - mam nadzieję - udało mi się zrealizować. :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Matylda Saresta 25.07.2017 10:20
Czytelniczka

Marcinie, wszystko qumam, ale trafiłeś na psychofankę Kinga od 100 lat, więc jeśli chodzi o wszelaką tematykę, lubię żeby była przedstawiana całościowo:) Poza tym, co to znaczy "najważniejsze dzieła"? Czym się kierowałeś przy wyborze? :))) Rankingami?
Widzisz, ludziska mają różne gusta i krzyczą pod artykułem, dlaczego nie ma tego czy tamtego :) A dałoby się tego uniknąć -...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Veronica 23.07.2017 20:06
Czytelnik

Tak średnio podobają mi się ekranizacje Kinga.Jedne lepsze,drugie gorsze.Nie wszystkie oczywiście oglądałam.A oglądam z czystej ciekawości.Teraz czekam na kolejną ekranizację książki "To".Liczę na to że nadrobią trochę efektami specjalnymi i dołożą te sceny których w tej z 1990r nie było.Podobno film ma mieć dwie części i wg.mnie to dobry pomysł.W swoim czasie luknę też na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Rudzielec 23.07.2017 23:35
Czytelniczka

Ja Mroczną Wieżę na pewno obejrzę, ale nie pojmuję jak chcą tę opowieść przedstawić w jednym filmie. No i Idris Elba niestety też mi tam strasznie nie pasuje jako Roland. Jestem pewna, że się srogo zawiodę (jako wielbicielka książek tego cyklu), ale film sam w sobie może być niezły, choć raczej dla osób, które nie czytały MW.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Betoniarka 25.07.2017 07:37
Czytelniczka

Pamiętaj, że to nie jest tak naprawdę ekranizacja Mrocznej Wieży ani nawet ekranizacja pierwszego tomu "Roland", tylko taki miszmasz wszystkiego, więc właściwie inspiracja tematem. Może dlatego zignorowano to, że w książkach często powraca motyw "lodowatego błękitnego spojrzenia" Rolanda i do roli wybrano Idrisa Elbę, który jest zresztą znakomitym aktorem. Po obejrzeniu...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Rudzielec 25.07.2017 11:03
Czytelniczka

Ja nie mówię, że Elba jest złym aktorem, ale Roland był nie raz nazywany białasem ;) Wiem, że to raczej będzie film "oparty na motywach powieści" niż ekranizacja, ale odkąd przeczytałam tę serię marzyły mi się filmy MW nakręcone z rozmachem LoTR, więc jestem trochę rozczarowana z założenia. A w roli Rolanda zawsze widziałam kogoś w typie Clinta Eastwooda. Swoją drogą, z MW...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Betoniarka 25.07.2017 14:10
Czytelniczka

Clint Eastwood 20 lat temu albo syn Eastwooda za 20 lat. Ed Harris. Już ewentualnie McConaughey (niby jest, ale nie w tej roli). Mroczna Wieża to ciężkie książki do ekranizacji i trochę już nie wierzę, że kiedyś powstanie naprawdę dobry film czy serial na ich podstawie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Monika 28.07.2017 02:46
Czytelnik

A w roli Rolanda zawsze widziałam kogoś w typie Clinta Eastwooda.
Niewykluczone, że King też tak go widział, bo coś tam mi się obiło o uszy o wpływie westernów Sergia Leone na tę książkę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się