"Najpierw indoktrynuje się i pierze mózgi tzw. dorosłemu odbiorcy, robiąc z kościoła i ich hierarchów zło wcielone"
Indoktrynacja? Jeśli ktoś fikcję literacką odbiera na poważnie, to jawny znak, że dana książka zdecydowanie nie jest dla niego.

"takie haniebne praktyki reklamuje się na portalu o czytelnictwie"
Gdzie ty tu widzisz reklamę? Jednym z zadań portalu o czytelnictwie jest pisanie newsów i zachęcanie czytelników/użytkowników do dyskusji - i tym właśnie jest powyższy tekst. Zresztą ton, w jakim zadano pytania w ostatnim akapicie, odbieram (i założę się, że nie tylko ja) jako ton subtelnie dryfujący w kierunku pytań retorycznych, więc zapewne sam autor newsa również uważa pomysł Browna za poroniony. To, że redaktor pisze o jakimś zjawisku nie znaczy, że go reklamuje.

"Najpierw indoktrynuje się i pierze mózgi tzw. dorosłemu odbiorcy, robiąc z kościoła i ich hierarchów zło wcielone"
Indoktrynacja? Jeśli ktoś fikcję literacką odbiera na poważnie, to jawny znak, że dana książka zdecydowanie nie jest dla niego.

"takie haniebne praktyki reklamuje się na portalu o czytelnictwie"
Gdzie ty tu widzisz reklamę? Jednym z zadań portalu o...

Widać misiu kolorowy, że nie wiesz co to indoktrynacja i jak działa.
Dodam tylko, że np. większa część społeczeństwa amerykańskiego czerpie wiedzę historyczną z filmów i komiksów. Większość po obejrzeniu "300", jest święcie przekonana, że tak się maiły sprawy. To samo dotyczy książek i nie ważne, czy to literacka fikcja, czy opracowanie naukowe. Nawet jednak tych ostatnich nie należy brać bezkrytycznie, a wiadomości w nich zawarte weryfikować...

I znowu przypomnę pewne powiedzenia: nie ważne jak się mówi-dobrze, źle- byle się mówiło.
To kredo każdego celebryty, polityka itp. Już samo podanie takiej informacji w formie newsa, jest (zamierzoną czy nie) reklamą. To oczywiste i nie ma nad czym deliberować.

Widać misiu kolorowy, że nie wiesz co to indoktrynacja i jak działa.
Dodam tylko, że np. większa część społeczeństwa amerykańskiego czerpie wiedzę historyczną z filmów i komiksów. Większość po obejrzeniu "300", jest święcie przekonana, że tak się maiły sprawy. To samo dotyczy książek i nie ważne, czy to literacka fikcja, czy opracowanie naukowe. Nawet jednak tych ostatnich...

Ale to, że kościół próbuje indoktrynować dzieci od małego, to już nie boli, co?

Książki, które są powieściami, same z siebie tego nie robią - one tylko opowiadają historię. To, że ktoś odbiera je jako rzeczywistość, to już wina jego poziomu inteligencji, naiwności, czy - jak w przypadku dzieci - wychowania.

Ta książka przedstawia historię alternatywną do historii przedstawionej w Biblii. Jeżeli ona indoktrynuje, to Biblia robi to samo. Chociaż jak dla mnie, nadal są to tylko dwie książki, a indoktrynować to może co najwyżej człowiek.

Ale to, że kościół próbuje indoktrynować dzieci od małego, to już nie boli, co?

Książki, które są powieściami, same z siebie tego nie robią - one tylko opowiadają historię. To, że ktoś odbiera je jako rzeczywistość, to już wina jego poziomu inteligencji, naiwności, czy - jak w przypadku dzieci - wychowania.

Ta książka przedstawia historię alternatywną do historii...

Historia alternatywna jest nią dlatego, że fundamentalnie różni się od historii, do której stoi - że się tak wyrażę - w opozycji, i co ważne nie ma na celu dyskredytowanie jej, a tylko stworzenie intelektualnego eksperymentu, nie wyrokując przy tym, która wersja jest lepsza/słuszniejsza.

Tu mamy do czynienia z zafałszowaniem pewnych wątków w historii kościoła i przedstawienie ich w tendencyjnym kontekście. A że to fikcja? Przeczytaj sobie Michaela'a Hesemann'a Ciemne postacie w historii kościoła- Mity Kłamstwa Legendy. Dowiesz się jaka jest geneza i otoczka, oraz cel tej fikcji w wydaniu Browna.

To, że kościół "indoktrynuje" dzieci? Nie, nie boli. Jestem chrześcijaninem i katolikiem. Nasz krąg kulturowy wywodzi się z cywilizacji łacińskiej, a więc chrześcijańskiej. Wartości moralne i etyczne tej kultury są mi bliskie i miłe. Nie widzę więc nic zdrożnego we wpajaniu ich w procesie "indoktrynacji" naszym dzieciom.

Dużo bardziej obawiam się indoktrynacji sił lewackich szerzących gender, tzw. tolerancję wobec wszelkich dewiacji, propagujących "tumiwisizm", relatywizm moralny i każdy inny, z miłowaniem braci w islamie włącznie. Także tego, tyle w temacie.

Historia alternatywna jest nią dlatego, że fundamentalnie różni się od historii, do której stoi - że się tak wyrażę - w opozycji, i co ważne nie ma na celu dyskredytowanie jej, a tylko stworzenie intelektualnego eksperymentu, nie wyrokując przy tym, która wersja jest lepsza/słuszniejsza.

Tu mamy do czynienia z zafałszowaniem pewnych wątków w historii kościoła i...

"Już samo podanie takiej informacji w formie newsa, jest (zamierzoną czy nie) reklamą."
Idąc dalej tym tokiem rozumowania, pisanie na temat skandalicznego poziomu czytelnictwa w Polsce jest reklamowaniem haniebnej praktyki nie-czytania książek i lubimyczytać.pl, jako portal na poziomie i o wysokich standardach, nie powinien o tym pisać.

"Dodam tylko, że np. większa część społeczeństwa amerykańskiego czerpie wiedzę historyczną z filmów i komiksów"
Jeśli ktoś święcie wierzy we wszystko, co mu się da do obejrzenia czy przeczytania, to świadczy przede wszystkim o jego głupocie, a nie o tym, że dana książka, komiks, film jest zły. To samo z "Kodem" - to nie wina książki, że ludzie biorą za pewnik bzdury w niej wypisane. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że świadomie demonizujesz całą sprawę.

"Już samo podanie takiej informacji w formie newsa, jest (zamierzoną czy nie) reklamą."
Idąc dalej tym tokiem rozumowania, pisanie na temat skandalicznego poziomu czytelnictwa w Polsce jest reklamowaniem haniebnej praktyki nie-czytania książek i lubimyczytać.pl, jako portal na poziomie i o wysokich standardach, nie powinien o tym pisać.

"Dodam tylko, że np. większa część...

"Idąc dalej tym tokiem rozumowania, pisanie na temat skandalicznego poziomu czytelnictwa w Polsce jest reklamowaniem haniebnej praktyki nie-czytania książek i lubimyczytać.pl, jako portal na poziomie i o wysokich standardach, nie powinien o tym pisać."

No nie. Reklamować można jakiś produkt, nie czynność. No chyba, że np. ktoś w telewizorni (jak to ostatnio w modzie) usilnie namawia do biegania i wychwala dobroczynny wpływ na zdrowie owej czynności, wtedy niewątpliwie mamy do czynienia z reklamowaniem biegania. Jeżeli ktoś ubolewa nad brakiem czytania w kraju, to jest to nagana takiego stanu rzeczy, a nie reklama.
Btw, informacje na temat niskiego stopnia czytelnictw w Polsce są mocno przesadzone i przeszacowane. Nie przywiązywałbym do tych danych nadmiernej wagi.

"Jeśli ktoś święcie wierzy we wszystko, co mu się da do obejrzenia czy przeczytania, to świadczy przede wszystkim o jego głupocie, a nie o tym, że dana książka, komiks, film jest zły. To samo z "Kodem" - to nie wina książki, że ludzie biorą za pewnik bzdury w niej wypisane. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że świadomie demonizujesz całą sprawę."

Tu już nawet nie chodzi o wiarę, a o przesączenie pewnych tez, które padają na podatny grunt i dużo hochsztaplerów przy kreowaniu swoich teorii spiskowych jest w stanie się na takie "dzieła" powoływać, a kościół ma wielu wrogów, którzy skrzętnie wykorzystają każdą okazję, aby mu dokopać- mówiąc kolokwialnie.
Mam wrażenie, że tłumaczę ci coś, o czym wiesz, lecz udajesz, że nie wiesz o czym mówię/piszę.

"Idąc dalej tym tokiem rozumowania, pisanie na temat skandalicznego poziomu czytelnictwa w Polsce jest reklamowaniem haniebnej praktyki nie-czytania książek i lubimyczytać.pl, jako portal na poziomie i o wysokich standardach, nie powinien o tym pisać."

No nie. Reklamować można jakiś produkt, nie czynność. No chyba, że np. ktoś w telewizorni (jak to ostatnio w modzie)...

Wiem, o czym piszesz, ale nie zgadzam się z demonizowaniem "Kodu Da Vinci" i przypisywaniem tej książce jakiejś funkcji propagandowej czy ideologicznej. To jest TYLKO I WYŁĄCZNIE literacka fikcja, fajnie napisana książka sensacyjna, rozrywkowy "odmóżdżacz" (w pozytywnym sensie tego słowa), którego autor dla większej poczytności umiejętnie wykorzystał kontrowersyjne tezy. Nie widzę sensu wpisywania książki na jakąś czarną listę tylko dlatego, że grupa czytelników-idiotów bierze tezy w niej zawarte za pewnik i wykorzystuje je, aby walczyć nimi dalej. Tym bardziej, że antyklerykałowie chwytnych antykościelnych haseł potrafią wyszukiwać nawet w Biblii i jeśli już należałoby coś piętnować i z czymś walczyć, to z antyklerykalizmem właśnie (którego najbardziej radykalną odmianę WHO powinno uznać za jednostkę chorobową, ale to tylko taka moja krótka dygresja), a nie z książkami, które ten wykorzystuje do własnych celów.

Wiem, o czym piszesz, ale nie zgadzam się z demonizowaniem "Kodu Da Vinci" i przypisywaniem tej książce jakiejś funkcji propagandowej czy ideologicznej. To jest TYLKO I WYŁĄCZNIE literacka fikcja, fajnie napisana książka sensacyjna, rozrywkowy "odmóżdżacz" (w pozytywnym sensie tego słowa), którego autor dla większej poczytności umiejętnie wykorzystał kontrowersyjne tezy....

Ta książka jest tylko elementem większej kampanii toczonej przeciwko kościołowi. Na owe elementy składają się zarówno inne "perełki" tego typu literatury jaki ich ekranizacje, lub filmy produkowane w oparciu o scenariusze oryginalne, z odpowiednio spreparowaną tezą.
Jak pisałem wyżej: polecam przeczytać Michaela'a Hesemann'a Ciemne postacie w historii kościoła- Mity Kłamstwa Legendy. Dowiesz się jaka jest geneza i otoczka, oraz cel tej fikcji w wydaniu Browna, oraz o innych tego typu akcjach dezinformacyjnych mających jeden cel: deprecjonowanie roli i funkcji KK.
Warto przeczytać także dlatego, by poszerzyć wiedzę na temat mechanizmów fałszowania faktów w ogóle, nie tylko w odniesieniu do Kościoła, ale do prawdy jako takiej. Mając tę świadomość można oglądać różne Hollywood'skie produkcje, ciesząc się ich oprawą, grą aktorską, montażem i muzyką, mając jednak na względzie przekaz sączony pod powierzchnią głównej narracji, a i często niezakamuflowanej, aby przesiewać je przez krytyczne sito właściwie uzbrojonej percepcji. Dotyczy także literatury.

Dodam tylko, że dla ciebie lub innego świadomego odbiorcy może się wydawać, że demonizuję lub przesadzam, ale wielu niewyrobionych, nieobytych, niedokształconych odbiorców pop-kultury (pop-papki), łyka jej twory bezrefleksyjnie, bezkrytycznie, budując w oparciu o jej produkty obraz otaczającej rzeczywistości i minionej przeszłości. Na jej obraz i podobieństwo (tej papki). Prowadzi to do wyjałowienia intelektualnego całych mas/ społeczeństw, którymi - i owszem - lepiej się w konsekwencji zarządza... Ale chyba nie o to chodzi.

Ta książka jest tylko elementem większej kampanii toczonej przeciwko kościołowi. Na owe elementy składają się zarówno inne "perełki" tego typu literatury jaki ich ekranizacje, lub filmy produkowane w oparciu o scenariusze oryginalne, z odpowiednio spreparowaną tezą.
Jak pisałem wyżej: polecam przeczytać Michaela'a Hesemann'a Ciemne postacie w historii kościoła- Mity...