Pisarze i niemoc twórcza

Paulina Surniak Paulina Surniak
12.02.2014

Wyobraź sobie, że jesteś poetą i spotkał cię niezwykły zaszczyt – zdobyłeś tytuł poeta laureatus, czyli niejako stałeś się oficjalnym poetą kraju, do twoich obowiązków należy pisanie okolicznościowych wierszy. Zaszczyt to wyjątkowy i powód do radości, chyba że w kluczowym momencie zaczyna brakować ci weny. Wiesz, że musisz coś napisać, ale słowa nie chcą się układać, kartka papieru lub ekran komputera wydają się wręcz złośliwie cię oślepiać.

Pisarze i niemoc twórcza

Nie jest to do końca wyimaginowana sytuacja – w takim położeniu znalazł się kiedyś Andrew Motion, brytyjski poeta laureat. Niemoc twórcza dotyka wielu poetów i pisarzy, nawet tych najwybitniejszych. Wśród najbardziej znanych, którzy przyznali się, że cierpieli z powodu niemożności napisania kilku choćby słów byli Lew Tołstoj, Virginia Woolf, Joseph Conrad i Ernest Hemingway. Gustaw Flaubert opisał kiedyś ten stan niezwykle obrazowo: Nie wiesz, jak to jest, siedzieć cały dzień z głową w dłoniach, próbując wycisnąć swój nieszczęsny mózg, żeby znaleźć słowo.

Tołstoj narzekał na pisarską niemoc czasem całymi miesiącami. Być może ma to związek z faktem, że miał trzynaścioro dzieci – niełatwo jest pisać w takim rozgardiaszu, choć na przykład Dickensowi to nie przeszkadzało. Niekiedy przyczyną braku pisarskiej weny była depresja i inne choroby. Virginia Woolf, która cierpiała chorobę dwubiegunową, czyli popadała ze stanu maniakalnego w depresyjny, czasem całymi miesiącami nie mogła pisać. Załamania nerwowe zaczęły się, gdy zmarły jej matka i siostra. Śmierć ojca spowodowała drugie załamanie i pierwszy pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Ostatecznie choroba doprowadziła do jej samobójczej śmierci w wieku 59 lat. Z niemocą twórczą i stanami depresyjnymi radziła sobie, pisząc dziennik.

Wielu pisarzy latami zmagało się z jednym tekstem, który ostatecznie nie został ukończony. Taki los spotkał powieść Johna Fowlesa, roboczo zatytułowaną „In Hellugalia”. Pisał ją przez prawie 20 lat, wiodąc samotniczy tryb życia w Lyme Regis, niewielkim nadmorskim miasteczku. Pisał fragmentami, ale nigdy nie udało mu się tego ostatniego dzieła ukończyć.

Być może najtrudniej jest poetom. Samuel Taylor Coleridge, wielki angielski poeta romantyczny, swoje najważniejsze utwory napisał jeszcze przed trzydziestką. W wieku 32 lat odczuł spadek kreatywności – napisał o tym w swoim dzienniku: Minął więc cały rok, a podobne efekty można by osiągnąć w miesiąc. O rozpaczy i wstydzie… Nie zrobiłem nic! Wiele z jego późniejszych wierszy nigdy nie zostało ukończonych, a pociechy szukał w opium. Inny angielski poeta, Philip Larkin, nie pisał wiele w ostatnich latach życia, i stwierdził kiedyś gorzko: Nie porzuciłem poezji. Poezja porzuciła mnie.

Niektórzy poddawali się niemocy, inni jednak toczyli z nią nierówną walkę. Wspomniany wyżej Philip Larkin już po egzaminach kończących studia na uniwersytecie oksfordzkim zaczął narzekać na znikającą wenę. Próbował ją przywołać, pisząc erotyczne powiastki. Wielu po prostu robi sobie przerwę. Hilary Mantel, dwukrotna laureatka nagrody Bookera, radzi odejść od biurka. Idź na spacer, zrób sobie kąpiel, prześpij się, upiecz ciasto, rysuj, słuchaj, medytuj, ćwicz, rób cokolwiek, tylko nie siedź i nie zamartwiaj się. Inni po prostu ignorują brak natchnienia. Barbara Kingsolver mówi, że nie zwraca uwagi na niemoc i po prostu pisze dalej. Nauczyłam się produkować coś, niezależnie czy mi się chce czy nie. Łatwo byłoby powiedzieć – och, dotknęła mnie twórcza niemoc, och, muszę poczekać na natchnienie. Ja tak nie robię. Przykuj natchnienie do biurka i wykonuj swoją pracę.

Niektórzy pisarze mają bardziej oryginalne sposoby radzenia sobie z brakiem natchnienia. Niektórzy potrzebują specjalnych fetyszy, uważając, że te przynoszą im szczęście i pomagają pisać. Philip Pullman pisze tylko długopisem na kartkach formatu A4, w linie, z dwiema (nie czterema) dziurkami. Philip Roth wędruje – sam przyznaje, że na każdą napisaną stronę przypada prawie kilometr spaceru. Niektórzy zmuszają się do pracy w dość brutalny sposób. Victor Hugo kazał swojemu lokajowi chować swoje ubranie i portfel, siedział nago, zawinięty jedynie w koc i nie miał nic innego do roboty, niż pisać. Jonathan Franzen, który każdą książkę pisał prawie dziesięć lat, siadając do pracy wkłada do uszu zatyczki, a następnie na nie zakłada doskonale wyciszone słuchawki odtwarzające tzw. biały szum, czyli specjalne połączenie różnych częstotliwości dźwiękowych, rzekomo działających wyciszająco lub relaksująco.

Warto pamiętać o tym, jak trudna jest praca twórcza i jak łatwo załamać się pod presją czytelników, zwłaszcza w czasach, w których wyjątkowo łatwo jest dawać ulubionemu pisarzowi znać, że bardzo niecierpliwie czekamy na jego kolejną książkę. Zapewne takie deklaracje od fanów bywają miłe, ale na pewno mogą też działać stresująco.

Drodzy pisarze, jeśli czujecie niemoc, pamiętajcie – zawsze znajdzie się ktoś chętny, kto schowa wasze ubrania i zaopiekuje się portfelem, żebyście mogli pisać w spokoju!


komentarze [5]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Leucyp 12.02.2014 13:17
Czytelnik

Natchnienie, to nie te czasy. Widać to było kiedyś w poezji, chociaż już wtedy dzielono ja na natchniona i ta druga - pracowita. Obeznany czytelnik od razu odróżniał jedną od drugiej. Sami autorzy dzielili się na tych, którzy tylko są pośrednikiem pomiędzy głosem, który dyktuje utwór a czytelnikiem. Czasami, na zakończenie utworu, autor czeka przez długi okres, aż pewnego...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Mateusz Cioch 12.02.2014 11:28
Czytelnik

Bohumil Hrabal w wywiadzie zamieszczonym na początku "Auteczka", mówi co następuje:

Co pan robi, kiedy nie idzie panu pisanie?
Nie widziała pani bardziej beztroskiego człowieka ode mnie. Jeśli mnie to nie dręczy, czym się tu przejmować? Natychmiast z tego korzystam i wychodzę powłóczyć się po mieście, czuję się, jakby małżonka była daleko ode mnie na urlopie. W niepisaniu...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
kryptonite 12.02.2014 10:54
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

A niby praca pisarza jest lekka, łatwa i przyjemna, jak twierdzą niektórzy;-)
Z własnego (małego) doświadczenia wiem, że stworzenie tekstu jest, wbrew pozorom, trudne. A kiedy nachodzi taka niemoc... Ja bym zgadzała się z Hilary Mantel, ale sposób Victora Hugo jest chyba najciekawszy;-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Paulina Surniak 12.02.2014 10:38
Redaktorka

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post