Wywiad z Katarzyną Puzyńską

LubimyCzytać LubimyCzytać
27.11.2015

Na początku listopada, w związku z premierą książki „Utopce” zbieraliśmy pytania do autorki, Katarzyny Puzyńskiej. Dzisiaj publikujemy jej odpowiedzi - i ostrzegamy! Są długie i rozbudowane - takie, jak jej książki. Miłej lektury!

Wywiad z Katarzyną Puzyńską

Zadam prawdopodobnie najbanalniejsze pytanie, które można zadać pisarzowi, ale za każdym razem, gdy tylko mam do tego okazję, zwyczajnie nie potrafię się powstrzymać - w jaki sposób zaczęła Pani pisać? Było to już w okresie dorosłości, czy może pisywała Pani, będąc jeszcze dzieckiem lub nastolatką? Co Panią do tego skłoniło? Arvell

Właściwie od zawsze marzyłam, żeby pisać! Moi rodzice dużo mi w dzieciństwie czytali, więc już od najmłodszych lat miałam ciągłą styczność z książkami. Kiedy na nie patrzyłam, zawsze bardzo chciałam, żeby kiedyś na okładce którejś z nich pojawiło się moje nazwisko.

Pisałam zaś właściwie od czasów szkoły podstawowej i później także w liceum. Oczywiście nie były to jeszcze książki. Raczej takie dłuższe wprawki. Miałam wielkie szczęście trafić na naprawdę świetnych, otwartych nauczycieli języka polskiego. Mieli odwagę i przede wszystkim chęć wyjść poza schemat. Czytaliśmy wiele pozycji spoza kanonu lektur, a nasze prace pisemne to nie były jedynie tradycyjne rozprawki. Myślę, że dużo mi to dało.

Potem przyszły studia, praca i tak zwana proza życia. Wtedy wydawało mi się, że pisanie to zajęcie dla wybrańców, że to coś nieosiągalnego dla zwykłego człowieka. Momentem przełomowym okazała się dla mnie lektura wywiadu z jedną z moich ulubionych współczesnych autorek kryminałów, Camillą Läckberg. Camilla mówiła tam o wątpliwościach, które odczuwała na początku swojej pisarskiej drogi. Wiele z nich było bardzo podobnych do moich. Pisarka namawiała też do podążania za swoimi marzeniami. Pomyślałam wtedy, że muszę spróbować, bo jeżeli tego nie zrobię, to nigdy się nie przekonam, czy się uda. Zaczęłam pracę nad „Motylkiem”.

Początkowo robiłam to w tajemnicy. Nawet przed rodziną. Kiedy wreszcie pokazałam im gotową powieść, z jednej strony było zaskoczenie, ale z drugiej wiele osób powtarzało, że to musiało się tak skończyć. Podejrzewali, że kiedyś będę pisać „na poważnie”.

Które porównanie jest dla Pani bardziej cenne: do Agathy Christie czy Camilli Läckberg? triste

Oba porównania są dla mnie niesamowitym wyróżnieniem. Nie tylko dlatego, że bardzo cenię twórczość zarówno Agathy Christie, jak i Camilli Läckberg, ale także dlatego, że obie do pewnego stopnia wpłynęły na moje pisanie.

Od powieści Christie, jak pewnie w przypadku wielu wielbicieli gatunku, zaczęła się moja miłość do kryminału. Pierwszą jej książką, którą przeczytałam było chyba „Morderstwo w Orient Expressie”. Początkowo wykradałam ukradkiem powieści Christie z biblioteczki mojej babci. Przymykała na to oko i taktownie nie narzekała, że książek tam ciągle ubywa. Do dziś mam je w swojej kolekcji ;-) Z kolei, jak wspomniałam wcześniej, słowa Camilli Läckberg były dla mnie pewnego rodzaju zachętą, żeby przełamać się i spróbować swoich sił w pisaniu.

Nawiązując do klimatu pory roku moje pytanie będzie dotyczyło... jak to jest z tym pisaniem? Czy pogoda ma jakikolwiek wpływ na „bujne” myślenie? Lepiej pisze się wraz z deszczem czy kiedy promienie słońca rażą w oczy, a może kiedy śnieg uderza w szyby chcąc wejść do środka? Czy ma Pani coś schowanego w szufladzie, takiego „asa”, który czeka na odpowiedni moment? LARGO

Ja piszę właściwie przez cały rok! Każda pogoda ma swoje plusy w tym zawodzie. Latem dzień jest długi i zachęca do spędzania czasu na świeżym powietrzu. To sprzyja kreatywności i pozwala uspokoić umysł. Dzięki temu rodzą się nowe pomysły. Z kolei zima, czy jesień są inspirujące ze względu na panujący wówczas nastrój nostalgii i, co tu ukrywać, pewnej grozy. Może nie bez powodu tyle kryminałów powstaje na północy, gdzie w tym czasie dni są krótkie, a noce długie?

Pomysł na moją pierwszą książkę, „Motylka”, narodził się na przykład podczas pewnego zimowego spaceru z psem kilka lat temu. Szłam zawinięta szczelnie w kurtkę, patrząc pod nogi (bo nie za bardzo lubię, kiedy jest mi zimno!). Wszędzie dookoła świeży śnieg. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł: ciało na śniegu. Krew burząca idealną biel. Idźmy dalej. To nie jest zwykłe ciało, to ciało zakonnicy! Tylko dlaczego ona nie żyje? Kto mógłby chcieć jej śmierci? Przecież zdaje się taka niewinna. Pytanie przychodziło mi do głowy za pytaniem. Tak stopniowo powstała fabuła znana z mojej debiutanckiej książki.

Trzeba też powiedzieć, że przyroda i pory roku zawsze odgrywają ważną rolę w moich powieściach. Stanowią nie tylko tło, ale i do pewnego stopnia stają się też bohaterem całej historii. Wielki sentyment mam do najnowszej części sagi, „Utopców”, które rozgrywają się jesienią. To moja ulubiona pora roku. Wydarzenia rozpoczynają się pod koniec października, a więc w okresie zadusznym. To także istotny wątek w tej książce.

Przywołuję w niej jednak nie tylko nasze obecne tradycje w tym względzie, ale także łamię niejako schemat gatunku i sięgam do mitologii Słowian. „Utopce” to nadal kryminał, ale doprawiony wątkiem dawnych wierzeń. To, co nadprzyrodzone, pojawia się w mitologii naszych przodków w bardzo wielu aspektach życia. Tu wracamy do pytania. Taki pierwiastek widoczny jest zwłaszcza w wierzeniach na temat przyrody. Wiele słowiańskich demonów symbolizowało jej nieposkromioną siłę. Chociażby właśnie tytułowe utopce. W mojej powieści ta moc natury jest wyraźnie wyczuwalna.

#####

Kto pisze lepsze kryminały: mężczyźni czy kobiety? Czy płeć ma znaczenie, czy tylko praca i talent? Jolanta

Moim zdaniem nie można powiedzieć, kto pisze lepiej. Myślę, że podział na kryminały „damskie” i „męskie” jest już nie do końca aktualny. A już na pewno nie w tym sensie, że kobiety stanowią pisarską niszę w tym gatunku.

Na pewno jednak sposób postrzegania świata i podejście do pewnych tematów przez obie płcie jest nieco inny. To może mieć swoje odzwierciedlenie również w pisarstwie i to do pewnego stopnia... na korzyść pań. Mimo, że statystyki pokazują, że to ciągle mężczyźni popełniają więcej morderstw (a także częściej są ich ofiarami), kobiety są z natury niejako predysponowane, żeby interesować się zbrodnią! Dlaczego? Relacje pomiędzy ludźmi i to, co z nich wynika, to zawsze była ich domena, a właśnie to, moim zdaniem, leży najczęściej u podstaw historii kryminalnej.

Trzeba też wspomnieć, że w dzisiejszym społeczeństwie cały czas redefiniowane są tradycyjne role męskie i żeńskie. Literatura kryminalna również podąża tym tropem. Przełamywane są na przykład stereotypy macho. Dzieje się to zarówno w twórczości kobiet, jak i mężczyzn. Przykładem może być Kurt Wallander w prozie Mankella, a u mnie Daniel Podgórski. Coraz częściej bohaterki zyskują też pierwiastek męski. Czy to jeżeli chodzi o charakter, czy też wykonywany przez nie zawód. Na przykład z powodzeniem prowadzą śledztwa, jak Lisbeth Salander u Larssona, czy Klementyna Kopp lub Emilia Strzałkowska w mojej sadze o Lipowie.

Podsumowując, nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że któraś z płci pisze lepiej. Wśród moich ulubionych autorów są zarówno panowie, jak i panie. :-)

Rzecz, bez której nie może się Pani obyć na co dzień to... Jolanta

Aktualnie czytana książka! Czytam, kiedy tylko mam chwilę wolnego. Poza tym zawsze lubię mieć przy sobie zegarek. Co jakiś czas na niego zerkam. Nawet wtedy, kiedy wcale nie chcę sprawdzić, która jest godzina.

Psy, konie, a gdzie koty? „KOTY SĄ MIŁE.” (Pratchett) Aghama

Koty, jak najbardziej, także są miłe! Występują też w moich książkach. W serii o Lipowie ich przedstawicielem jest niejaki Józek, czarny kot Klementyny Kopp. Pojawia się w jej życiu dosyć niespodziewanie, ale nie zdradzę w jakich okolicznościach się to dzieje.

Dodam, że nie tylko Klementyna została zaskoczona przez kota! Tak się złożyło, że ja również od niedawna jestem właścicielką pewnej kotki. Chociaż może „właściciel” to nie jest w tym wypadku najlepsze słowo. Lara sama jakiś czas termu postanowiła zamieszkać w naszym ogrodzie. Coraz chętniej wchodzi do domu, ale nadal najchętniej podąża własnymi ścieżkami!

Całe szczęście mój pies, Aston, ją polubił. Spacerują zgodnie... do momentu, kiedy Lara troszkę nie przyspieszy. Wówczas rozpoczyna się gonitwa. Najwyraźniej jednak obie strony uważają to za świetną rozrywkę. Zobaczymy, co będzie dalej!

Wszystkie powieści o Lipowie są szalenie klimatyczne. Czytając je, ma się wrażenie odkrywania nowego, wspaniałego świata. Nawet morderstwa mają w sobie coś niesamowitego. Jest Pani w stanie kontrolować ciepło i radość, tajemnicę i mrok wypływające z Pani słów? Czy działa to wbrew Pani woli? Optymista

Bardzo dziękuję za miłe słowa. Jak napisał Stephen King we wstępie do swojego poradnika „Jak pisać? Pamiętnik rzemieślnika”, autor nie zawsze tak naprawdę wie, co i jak robi, kiedy pisze! Zabrzmi to może przewrotnie, ale do pewnego stopnia rzeczywiście część pisania dzieje się niejako poza nami. Mówiąc jednak poważnie atmosferę, jaką chcę stworzyć w konkretnej opowieści mam dokładnie przemyślaną i zaplanowaną. Myślę, że Stephen King także. Przy okazji miłośników autora i osoby zainteresowane tą tematyką, zachęcam do zapoznania się z „Jak pisać?”.

Jeżeli zaś chodzi o wspomniane w drugiej części pytania morderstwa, to zawsze staram się przedstawić je w odcieniach szarości. Mam tu na myśli fakt, że tak naprawdę żaden człowiek nie jest czarno-biały. Żaden nie jest tylko dobry, albo tylko zły. Nie wybielam zabójców, nie staram się usprawiedliwiać tego, co zrobili. Szukam raczej powodów. Tego, co doprowadziło ich do podjęcia ekstremalnej decyzji o pozbawieniu kogoś życia. Ocenę postępowania danego bohatera pozostawiam Czytelnikom.

Sprawca nie zawsze jest potworem w kolokwialnym tego słowa znaczeniu. Nie zawsze to żądny krwi psychopata. Czasem granica pomiędzy złem, a dobrem staje się niepokojąco cienka, jak na przykład wtedy, kiedy ktoś zabije w obronie własnej. Maltretowana żona może cierpieć przez wiele lat, aż któregoś dnia czara goryczy się przeleje i zabije dręczącego ją męża. Przychodzi tu też na myśl słynna sprawa samosądu we Włodowie. Wieś przez jakiś czas terroryzowana była przez pewnego recydywistę. W końcu, wobec braku pomocy, jej mieszkańcy zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce i zabić prześladowcę. Czy ta maltretowana żona i sterroryzowani mieszkańcy mieli prawo pozbawić swoich oprawców życia, bo działali w obronie własnej? Czy to już zło? To są bardzo trudne pytania i nie pokuszę się o odpowiedź na nie. Jak już wspomniałam wcześniej, tak naprawdę każdy z nas musi chyba zrobić to sam.

Niektóre badania psychologiczne pokazują, że w wyniku splotu czynników sytuacyjnych i osobowościowych, każdy jest tak naprawdę zdolny do dokonania czynu ekstremalnego, czyli pozbawienia kogoś życia. Sztandarowym przykładem jest eksperyment więzienny Zimbardo.

Pozwolę sobie pokrótce go streścić. Badacz podzielił swoich studentów na więźniów i strażników, on sam odgrywał zaś rolę naczelnika więzienia. To byli normalni, pokojowo nastawieni ludzie. Jednak podczas trwania eksperymentu zaczęli zachowywać się zupełnie inaczej. Powoli dopasowywali się do swoich ról. Szybko okazało się, że te dobre osoby znęcają się nad słabszymi bez cienia zawahania. Nawet sam Zimbardo za bardzo wszedł w swoją rolę. W końcu, znacznie szybciej niż początkowo zakładano, eksperyment musiał zostać przerwany.

W innym badaniu, Milgram przekonał uczestników, że biorą udział w eksperymencie dotyczącym uczenia się. Mieli karać drugą osobę impulsami elektrycznymi w przypadku nieoprawnej odpowiedzi na zadane pytanie. Badacz kazał podawać coraz to większe dawki prądu, aż do potencjalnie śmiertelnej. Trudno w to uwierzyć, ale ponad połowa uczestników zdecydowało się porazić drugą osobę prądem o maksymalnej dawce tylko dlatego, że tak im powiedziano! Całe szczęście w eksperymencie nie używano prawdziwego prądu, a druga osoba była wspólnikiem Milgrama i jedynie udawała ból, bo kto wie, jakby to wszystko się skończyło.

Te eksperymenty nie dotyczą, co prawda sfery stricte kryminalnej, ale pokazują, jak daleko czasem jesteśmy w stanie się posunąć. Chociaż wszyscy wolimy postrzegać siebie jako dobrych, w pewnych ekstremalnych sytuacjach każdy zdolny jest do jakiejś formy zła. Lepiej o tym nie zapominać, podejmując decyzje. Filmowym przykładem może być finał kultowego thrillera „Siedem” w reżyserii Davida Finchera.

#####

Czy planuje Pani powieści w innych klimatach? Może jakaś romantyczny komedio-dramat, albo książka dla dzieci lub młodzieży? Grzegorz

Kocham kryminały, ale kto wie? Tak naprawdę moje książki wymykają się schematom i granicom gatunków. W każdej pojawia się coś innego, czy to wątki obyczajowe, czy tak jak w „Utopcach”, nadnaturalne.

Kryminał to teraz gatunek niezwykle pojemny, a nawet literatura zdecydowanie coraz bardziej zaangażowana. Nie jest już tylko pogonią za mordercą, zagadką. Oczywiście ona nadal stanowi ważną częścią opowieści i daje radość. Jest swoistą grą intelektualną z czytelnikiem. Jednak w kryminale można też poruszyć bardzo istotne problemy dzisiejszego społeczeństwa, jak chociażby przemoc w rodzinie, osamotnienie i alienację, żądzę zemsty, strach przed sprzeciwieniem się woli grupy, czy wreszcie wspomniane już wcześniej role płci. Kryminał prowokuje więc też do przemyślenia pewnych kwestii.

W jednym z wywiadów Liza Marklund powiedziała coś bardzo ciekawego. Jej zdaniem kryminał rozwija się najlepiej w krajach dobrobytu - a to dlatego, że ludzie mają potrzebę przeżywania. Czytając kryminał, szukamy więc niejako ujścia dla nagromadzonych w nas emocji, rozładowania ich, czyli inaczej mówiąc katharsis. Przekraczamy tabu, ale jednocześnie jesteśmy bezpieczni. Nie ma konsekwencji. Co zaś jeszcze ważniejsze, zazwyczaj na koniec historii ład zostaje przywrócony. Zupełnie, jak w tak uniwersalnych opowieściach, jak mitologie, czy baśnie.

Czy postacie Daniela Podgórskiego, Weroniki Nowakowskiej czy Klementyny Kopp mają swoje pierwowzory w Pani życiu? Ja odnajduje kilka podobieństw pomiędzy Panią a Weroniką Nowakowską - choćby zamiłowanie do koni czy wykształcenie. Co z innymi bohaterami? Czy Pani rodzina i znajomi czytając kolejne części mówią: „O! To ode mnie”? etiopiaa

Wiele osób dopatrywało się podobieństw pomiędzy mną a Weronika. Takowe na pewno istnieją. Obie jesteśmy psychologami z wykształcenia, mamy psy i konie, jesteśmy wysokie. Co ciekawe, pisząc „Motylka” miałam rude włosy, zupełnie jak ta bohaterka.

Klementyna Kopp także do pewnego stopnia przypina mnie z wyglądu. To znaczy taką mnie, jaką byłam kiedyś. Teraz już tego nie widać, ale byłam zbuntowaną nastolatką. Nosiłam skórzaną kurtkę, glany i kolorowego irokeza. Uwielbiałam (i nadal uwielbiam!) też tatuaże. Kiedy je sobie robiłam, często pytano mnie, czy zastanawiałam się, jak to będzie wyglądało za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat. Otóż tak! Myśląc o tym, stanęła mi przed oczami Klementyna. Kobieta w sile wieku, z awangardową fryzurą i strojem, a do tego starymi wyblakłymi przez lata dziarami. W jej wypadku wszystko zaczęło się więc od charakterystycznej aparycji. Ponieważ jednak wygląd często odzwierciedla to kim jesteśmy (lub staramy się być), zaczęłam wokół tego budować jej historię. Dlaczego wygląda tak, a nie inaczej? Dlaczego zachowuje się w ten, czy inny sposób? Czy w jej życiu coś się wydarzyło? Może kiedyś była zupełnie inna? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w drugiej części serii, czyli „Więcej czerwieni”.

Mogłabym w ten sposób wymieniać cechy, które „pożyczyłam” od siebie niektórym innym bohaterom. Zarówno te dobre, jak i te złe. Nie chciałabym tu wchodzić w szczegóły, ponieważ to strefa niezmiernie intymna. Do pewnego stopnia powieść stać się też może dla jej autora formą rozliczenia się, chociaż to może wielkie słowo, z własnymi demonami. Podsumowując więc, żadna z moich postaci nie jest konkretną, istniejącą w realnym świecie osobą. Żadna też nie jest moim alter ego. Tak naprawdę to mieszanina cech różnych osób. W tym także moich.

Pani Katarzyno, gdyby miała Pani okazje usiąść do kolacji z innym autorem żyjącym lub nie, z kim chciałaby Pani spędzić taki wieczór? I na jakie pytanie chciałaby Pani usłyszeć odpowiedz? GabiK

Nie będzie pewnie zaskoczeniem, jeżeli powiem, że chętnie spotkałabym się z Agathą Christie. Taką kolację zjadłabym też z Camillą Läckberg, Håkanem Nesserem, Stephenem Kingiem, Terrym Pratchettem oraz Donną Tartt. Myślę, że nie zadałabym jednego konkretnego pytania. Raczej zobaczyłabym, jakimi osobami są prywatnie.

Czy chciała by Pani z jakimś innym autorem napisać książkę wspólnie? Jak tak to z kim. Natalia

Praca nad książką jest dla mnie niezwykle indywidualną podróżną. Myślę więc, że nie chciałabym, czy nie potrafiłabym jej dzielić z kimś innym. Dla mnie to bardzo intymne doznanie. Są także względy zupełnie prozaiczne. Każdy autor ma swój sposób i rytm pracy. Myślę, że większość z nas jest indywidualistami, więc ciężko byłoby to pogodzić.

Z drugiej strony są przecież pisarskie duety, które tworzą z dużym sukcesem. Na przykład, Alexander Ahndoril i Alexandra Coelho Ahndoril, czyli para pisząca pod pseudonimem Lars Kepler; bardzo lubiani przeze mnie Michael Hjorth i Hans Rosenfeldt; ostatnio duet Jerkera Erikssona i Håkana Alexandra Sunquista piszących pod pseudonimem Erik Axl Sund. U nas we dwójkę piszą na przykład Maria Ulatowska i Marek Skowroński. Na dzień dzisiejszy, zdecydowanie jednak wolę pracować nad tekstem sama.

Czy wieś Lipowo ma swój rzeczywisty odpowiednik? Pytam, ponieważ sama mieszkam niedaleko miejscowości o tej samej nazwie i zastanawiałam się, czy może chodzi o to samo miejsce (woj. mazowieckie)...; kryptonite

Lipowo to fikcyjna wieś, ale ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Miejscowość znajduje się w lokalizacji opisanej w książce, jedynie jego nazwa została zmieniona. Czytając, można więc odnaleźć tę prawdziwe „Lipowo” na mapie.

Zawsze mówię, że świat Lipowa to taki labirynt pomiędzy tym, co rzeczywiste, a tym, co siedzi mi w głowie. Z jednej strony fikcja pozwala mi na puszczanie wodzy fantazji i dostosowanie miejsca akcji do potrzeb opowieści. Z drugiej zaś, wykorzystuję też elementy istniejące. W prawdziwym „Lipowie” znajduje się na przykład przepiękny neoromański kościół, który pojawił się na kartach „Motylka”, czy remiza strażacka przy stawie. Nie istnieje jednak na przykład sklep Wiery, czy dworek Weroniki.

Okolice książkowego Lipowa natomiast dość wiernie odpowiadają rzeczywistości. Istnieje oczywiście Brodnica i piękne pojezierze tuż obok niej. Można wykąpać się w jeziorze Ciche, nad którym swoją pustelnię miała jedna z mieszkanek Utopców. Można też na przykład naprawdę obejrzeć bunkier obok jeziora Zbiczno, który pojawił się w „Więcej czerwieni”, czy przespacerować się drogą ze wsi do ośrodka wypoczynkowego nad Bachotkiem, przy której w książce odnaleziono ciała zamordowanych dziewcząt. Istnieje nawet pierwowzór Cichego Lasku, który Czytelnik pozna w „Trzydziestej pierwszej”. Nie mieszkała tam, co prawda, sekta opisana w powieści, ale wiąże się z tym miejscem pewna historia z mojego dzieciństwa. Moje przyjaciółki, wtedy jeszcze mieszkanki prawdziwego „Lipowa”, zaprowadziły mnie kiedyś do zagajnika położonego wśród pól. Przez całą drogę opowiadały o tym, że to miejsce jest nawiedzone, a duchy sprawiają, że panuje tam zupełna, niczym niezmącona cisza. Przez te opowieści pod koniec trasy bałyśmy się wszystkie tak bardzo, że o mało nie zawróciłyśmy tuż przed wejściem do zagajnika. W końcu zebrałyśmy się na odwagę i weszłyśmy między drzewa. Rzeczywiście było tam przeraźliwie cicho! Nie oszukuję.

Uważni czytelnicy odnajdą nawet dom opisany w "Z jednym wyjątkiem", w którym mieszka w Brodnicy Klementyna Kopp. Jeżeli więc ktoś lubi podążać śladem wydarzeń opisanych w książkach, warto odwiedzić te strony.

Wielkim komplementem jest dla mnie fakt, że moje powieści podobają się mieszkańcom „prawdziwego” Lipowa i, że ich zdaniem, udało mi się oddać realia życia w ich niewielkiej społeczności. Muszę jednak od razu uściślić, że nikt tam nikogo nie zabija! Zdarzają się natomiast zabawne sytuacje. Jedna z Czytelniczek powiedziała mi, że w trakcie czytania książki zorientowała się nagle, że to właśnie w jej domu mieszka morderca. To dostarczyło jej dodatkowej dawki emocji!

Akcja moich powieści nie bez powodu rozgrywa się w tak małej społeczności, jaką jest Lipowo. Po pierwsze, takie zamknięte grupy są, moim zdaniem, fascynujące. To świat pod lupą, gdzie większe problemy są zdecydowanie lepiej widoczne. W mniejszej skali, nie zacierają się. Drugim powodem jest moja miłość do klasycznego kryminału w duchu wspomnianej już Agathy Christie. Wśród zamkniętej grupy osób znajduje się morderca. To nikt z zewnątrz. To nasz sąsiad czy nawet członek rodziny. Zagadka polega oczywiście na wytypowaniu sprawcy.

#####

Jak układa Pani intrygę książki? Od ofiary, od zbrodniarza czy motywu? Tworzy Pani wizualizację rozwoju akcji? Drzewka? Schematy? Rosario-Tijeras

Moja praca nad książką dzieli się na dwa główne etapy: przygotowanie do pisania i sam zapis. Najpierw tworzę szkielet powieści, który później podczas faktycznego pisania rozbudowuję. Zanim zacznę pisać, zbieram również materiały na interesujące mnie tematy. Tworzę też bardzo dokładnie moich bohaterów, bo portret psychologiczny każdej, nawet drugoplanowej, postaci jest dla mnie kluczowy. Dopiero potem zasiadam do spisania tego wszystkiego. Kiedy to następuje, właściwie wyłączam się z życia. Zamykam się u siebie i całymi dniami, a czasem i nocami, piszę.

Wracając jednak do drugiej części pytania. Od czego zaczynam? Nie ma tu reguły. W przypadku każdej książki było to właściwie inaczej. Inspiracją może być właściwie wszystko – od faktycznej zbrodni, która miała kiedyś miejsce, do tematyki zupełnie nie kryminalnej.

Podam może kilka przykładów. Jeżeli chodzi o „Motylka” to, jak wspomniałam wcześniej, wszystko zaczęło się od ciała zakonnicy na śniegu. W przypadku drugiej części serii, czyli „Więcej czerwieni”, zaczęło się „niekryminalnie”, bo od zwyczajnej rozmowy o włosach. Co z tego wynikło? Można się przekonać, czytając powieść. W przypadku trzeciej część serii, czyli „Trzydziestej pierwszej” było trochę inaczej. Rozwijam tam wątek przeszłości głównych bohaterów, który pojawił się już w „Motylku”. „Z jednym wyjątkiem” rozpoczęło się chyba od fascynacji szachami, która była obecna w mojej rodzinie od dawna. Przygotowując „Utopce” natrafiłam zaś na ślad pewnej prawdziwej historii kryminalnej, która wydarzyła się w Szwecji. Zginęła prostytutka, a z jej ciała zniknęła cała krew. Prawdopodobnie została wypita przez sprawcę.

Mając taki punkt zaczepienia, można dalej rozbudowywać historię. Ona oczywiście ewaluuje i czasem zupełnie nie przypomina tego, od czego się wyszło. Tak naprawdę pisarz musi mieć w sobie ciekawość świata. Nieustannie szukać historii i słuchać opowieści.

Trzeba przyznać, że Pani styl pisania jest dość charakterystyczny a dla części czytelników nawet irytujący: powtórzenia, pisanie stopnia i pełnego imienia i nazwiska policjanta lub zawodu, imienia i nazwiska ofiar i podejrzanych. Skąd taka maniera, taki styl? Czy opinie czytelników wpłyną na Pani sposób pisania? Jak przyjmuje Pani te uwagi i czy miała po nich moment refleksji? Rosario-Tijeras

Większość moich Czytelników lubi ten charakterystyczny rys sagi o Lipowie. Jedna z recenzentek napisała na przykład, że kiedy otwiera książkę i natyka się na młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego, od razu czuje się, jak u siebie. Oczywiście nie sposób podobać się wszystkim i znajdą się osoby, którym taki zabieg nie odpowiada. Zdanie moich Czytelników jest dla mnie niezwykle ważne, więc te opinie także biorę pod uwagę.

Tak naprawdę z książki na książkę to wszystko ewaluuje. Tak, jak i ja sama. Zarówno, jako osoba, jak i jako pisarz. Na co innego zwracam uwagę, co innego mnie interesuje. Dlatego też każda część sagi jest inna i tak naprawdę, mimo że stanowi część cyklu, jedyna w swoim rodzaju. W którą stronę pójdzie? Zapraszam do przeczytania „Utopców”, a potem, w 2016 roku, „Łaskuna”, żeby się przekonać samemu.

Proszę zdradzić przepis, na któryś z wypieków Pani Podgórskiej. Tohverus

Maria nigdy nie zdradza swoich przepisów, więc nie mogę jej tego zrobić! Powiem tylko, że jej specjalnością jest szarlotka z kruszonką. Ciasto, które ja także bardzo lubię. Jeść! Bo gotowanie i pieczenie to zdecydowanie nie jest moja specjalność.

Jak już wspomniałam, kryminał porusza często trudne kwestie. Uważam jednak, że od czasu do czasu warto rozluźnić nieco atmosferę, aby nie popaść w patos. Warto czasem powiedzieć dla odmiany o czymś nieco bardziej pozytywnym. Na przykład o dobrej kuchni. Jako dość kiepska kucharka musiałam więc zrobić research w kierunku nie tylko kryminalistycznym, ale także... kulinarnym. Przy okazji upiekłam nawet kilka ciast! W moim przypadku jest to o tyle niecodzienne, że w kuchni przypominam raczej Weronikę, która dumna jest ze swojej przypalonej jajecznicy, niż Marię.

Szerzy się akcja #czytamPuzynska. Można zobaczyć zdjęcia z Pani książkami na wielkich bilbordach, autobusach, słupach ogłoszeniowych, w mediach. Promocja przebiega z dużym rozmachem. Nie często widzę, aby któremuś autorowi to się udało. Jak rozpoczęła się akcja #czytamPuzynska, czy to była inicjatywa wydawnictwa, czy akcja facebookowa? diff86

Bardzo się cieszę, że mam z moimi Czytelnikami stały kontakt poprzez fanpage na Facebooku i profil na Instagramie! Od początku dostawałam dużo zdjęć, których tematem przewodnim są moje książki. Uwielbiam to! Niezwykle się cieszę, kiedy je otrzymuję. Na moim fanpage’u znajduje się album „Nadesłane przez Was”, który zawiera już ponad osiemset zdjęć!

Akcję oznaczoną hashtagiem #czytamPuzynska rozpoczęło zaś wydawnictwo Prószyński i S-ka, przygotowując niespodziankę zarówno dla mnie, jak i dla moich Czytelników. Nawet ja nie wiedziałam, że planowane są zdjęcia na skrzydełkach „Utopców”, bilboardy i inne formy reklamy, wykorzystujące zdjęcia wykonane w ramach akcji. Nie muszę chyba dodawać, że była to dla mnie niezwykle wzruszająca i naprawdę fantastyczna niespodzianka! Bardzo dziękuję wszystkim, którzy biorą udział w akcji.

Czy zdarzyło się Pani „zakochać” w bohaterze literackim? Jeśli tak, to w kim? greta

Jasne! Muszę powiedzieć, że zdarzyło się to nieraz. Ostatnio jestem nieustająco zakochana w Heathcliffie z „Wichrowych wzgórz” Emily Brontë! Bardzo też lubię Profesora z „Betonowego pałacu” Gai Grzegorzewskiej. Jak widać najczęściej są to tak zwani „nieodpowiedni” kandydaci.

Czy zdarza się, że traci Pani cierpliwość podczas pisania - i myśli: „mam dość, nie dokończę tej powieści”? greta

Całe szczęście pisanie sprawia mi tyle radości, że tak się jeszcze nie stało. Pracuję bardzo dużo, więc przychodzą oczywiście momenty, kiedy jestem na przykład zwyczajnie, po ludzku zmęczona. Wtedy pomaga mi bieganie, które relaksuje i pozwala się zupełnie zresetować. Biegam codziennie rano. Z reguły po około jedenaście kilometrów. W ciągu dnia spaceruję także z psem, albo jadę do stajni, spędzić czas z moim koniem. To wszystko pozwala oderwać się na chwilę i zachować higienę psychiczną, a dzięki temu przynosi później kolejne pomysły.

Nagrody za najciekawsze pytania otrzymują:
 
triste - Które porównanie jest dla Pani bardziej cenne: do Agathy Christie czy Camilli Läckberg? 
Aghama - Psy, konie, a gdzie koty? „KOTY SĄ MIŁE.” (Pratchett) - tu dodatkowo plus za Pratchetta, którego uwielbiam!
greta - Czy zdarzyło się Pani "zakochać" w bohaterze literackim? Jeśli tak, to w kim?  
 

Nagrodę ufundowało Wydawnictwo Prószyński i S-ka


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
czytamcałyczas 29.11.2015 15:53
Czytelnik

Czytałem,kilka książek.Autorki,bardzo dobrze pisze.Gratuluję zwycięzcom.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Książki 28.11.2015 14:59
Czytelniczka

Kolejny raz ktoś udowadnia, że warto podążać za marzeniami.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aghama 28.11.2015 00:23
Czytelniczka

I bardzo dobrze, że odpowiedzi rozbudowane, bo naprawdę przyjemnie się czytało. Dziękuję :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać 25.11.2015 16:03
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post