Antyporadnik pisania – część szósta
#6 JAK STRACIĆ RESZTKI GODNOŚCI I ZRAZIĆ DO SIEBIE WYDAWCĘ
Przedsionek Raju
Dzisiaj na tape… na celownik bierzemy pewną ewentualność. Załóżmy, że udało ci się dotrzeć do samego końca procesu twórczo-odtwórczego, że popełniłeś powieść w miesiąc, że ma początek i koniec, i dwa tomy kontynuacji, i bohater jest kukiełkowy, i akcja! akcja! akcja!, i w ogóle murowana zapowiedź świecącego w ciemności bestselleru, kandydat na film, na serial, na drugiego Stephena Kinga, itepe, itede, błoto, błoto, błoto. Masz to. Moje gratulacje. Pada pytanie: co dalej? Otóż dalej jest splendor + chwała + mojito + kubańska plaża = Raj Odzyskany. Ale, żeby dostać się do tego Raju, musisz zrobić mały kroczek. Już prawie, prawie jesteś tam, wśród fleszy i kolorowych magazynów, stoisz w przedpokoju, w przedsionku do Raju. A tym przedsionkiem jest, rzecz jasna, opublikowanie książki.
Powiedzmy sobie wprost: napisanie książki to największy trud dla pisarza. A wydanie – małe, rozwodnione, prawie przezroczyste piwo. Dla debiutanta to już w ogóle festiwalowy sikacz. Zapamiętaj: cały świat czeka na ciebie, na twoje Opus Magnum. Czytelnicy są spragnieni prozy twojego autorstwa, a zapewne będzie to proza porządna, wyborowa, być może ciut niezrozumiała - ale kto, na bogów galijskich, rozumie geniuszy?! Dlatego, patrząc z pozycji geniusza, kiedy tylko ukończysz swoje dzieło, absolutnie nic w nim nie zmieniaj. Nie omawiaj z nikim, nie redaguj, nie czytaj po raz enty, nie leżakuj – leżakowanie jest dobre dla wina albo przedszkolaków. Pierwsza myśl, pierwsze słowa, pierwsze wersje najwłaściwsze. Amen.
Do kogo w takim razie wysłać? Odpowiedź jest prosta: do każdego. Nawet, jeżeli stworzyłeś wybitny thriller romantyczny z gatunku dark fantasy z elementami porno dla gospodyń domowych. Nieważne, czy wydawca specjalizuje się w publikowaniu literatury faktu czy kryminałów. Jeżeli twoja książka jest wybitna – a jest, to prawdziwy poszukiwacz papierowych diamentów podejmie właściwą decyzję i dobuduje odpowiedni pion wydawniczy – w tym przypadku specjalizujący się w thrillerach romantycznych z gatunku dark fantasy z elementami, uff, porno dla gosposi. Z naciskiem na: wybitne.
Kolejne pytanie: co i jak wysłać? Rzecz podstawowa – rozmawiamy o rynku sztuki, o rynku książki, dlatego przyjmijmy zasady właściwe dla sztuki. Żadnych literackich CV, żadnych streszczeń, charakterystyk głównego bohatera. Jesteś geniuszem, więc zachowuj się jak geniusz. Dlatego nigdy, ale to nigdy nie wysyłaj całej książki. Jedynie fragmenty. Chcesz, żeby ktoś ukradł ci pomysł? Fabułę? Splendor? No właśnie. A w kwestii jak pracuj na falach umysłu ekscentrycznego. Podsuwam dwojakie rozwiązania: albo metoda minimum albo maximum. Z racji ograniczonej powierzchni artykułu przerobimy metodę minimum, a maximum potraktuj na zasadzie a contrario.
Pierwszy kontakt z wydawcą zazwyczaj odbywa się mailowo. W polu temat wpisz: Dzieło. Albo: Wybitne dzieło. (Dla metody maximum: Najwybitniejsze arcydzieło wszechczasów, którego strofy sprawiają, że dusza śpiewa, serce rośnie, intelekt się poci, itepe, itede). Do treści maila również podejdź enigmatycznie, na przykład: Jestem Autorem, podsyłam fragment dzieła. Wydajcie.
Mój numer telefonu: XXX XXX XXX - dzwonić między 17:00 a 20:00. Numer konta bankowego: …. Tylko poważne oferty.
Autor. Albo: Wybitny Autor.
PS. Jakakolwiek redakcja niedopuszczalna.
Wysłać można również w wersji fizycznej pocztą, kurierem, gońcem – najlepiej wydrukuj na żółtym papierze. A po wysłaniu należy czekać. Być może zauważysz na stronie wydawcy, że potrzebuje około 3 do 6 miesięcy na rozważenie propozycji. Bzdury! Dzwoń 10 minut po wysłaniu maila, wywieraj presję, powiedz, kto ty jesteś, niech wiedzą, niech przyjmą cię poza kolejką. Jeżeli natomiast po miesiącu nieustannego nękania wydawcy nikt się nie odzywa, jeżeli mija pół roku, cztery pory roku Vivaldiego i nic, pozostają dwie możliwości: albo nie poznali się (i raczej nie poznają) na twoim talencie, nie dorośli do ciebie. Albo…
Albo należy zmienić taktykę. Nie owijajmy w bawełnę: proś, błagaj, posuń się do granic przyzwoitości. Namierz redaktorów i chodź za nimi, śledź ich, znaj rozkład dnia, każdy szczegół: kiedy wstają, kiedy jedzą śniadania, kiedy obiady, a kiedy czytają inne teksty, które podsyłają im inni, ledwo sięgający ci pięt pisarze. I te ich żałosne gnioty. Ych, aż mnie skręca. Ale spokojnie, bądź sprytny. Kiedy, dajmy na to, redaktor odłoży na chwilę tekst na bok, podsuń cichaczem jedną, dwie strony twojej wybitności między te plebejskie kartki. Albo spraw sobie kapelusz z okularami i doczepianym wąsem, załóż do kompletu palto w szkocką kratę i, kiedy redaktor będzie na zakupach, na przykład w dziale mącznym – odradzam mięsny, tam za duże przestrzenie, zbyt łatwo uciec i hałas sakramencki – wtedy deklamuj głośno i wyraźnie wersy swojego arcydzieła, zachwalaj, mów: wyborne! Wybitne dzieło! Że też nikt tego jeszcze nie wydał. - W tym momencie chwyć dłoń redaktora i spójrz mu głęboko w oczy i dokończ: ale jeszcze może. Kiedy redaktor pozostanie niewzruszony albo wyzwie cię od zboczeńców, pozbądź się resztek godności, padnij na kolana i błagaj! Opowiedz o żonie, dzieciach, ciężkiej chorobie, odstawiaj sceny płaczu i rozpaczy, aż zaczną pękać kry na Wiśle, aż ludzie naokoło zaczną płakać ze wzruszenia, przeżywać twoją tragedię, aż odłożą koszyki i będą naciskać na złego redaktora, żeby spojrzał na tekst, żeby miał serce i patrzał w serce, aż… Dobrze, odpowie. A wszyscy będą bić brawa, cieszyć się, ktoś wręczy ci kwiaty, ktoś komuś przebaczy, powszechne alleluja.
Kiedy wreszcie w jakiś tajemny dla praw fizyki i rynku sposób wydawca zgodzi się opublikować twoją książkę, ale będzie miał pewne ale – idź na ustępstwa. Nie kłóć się z wydawcą, niech robi, co chce, w końcu masz szansę opublikować swoją książkę! Szansa dana nielicznym. Umówmy się: zrobisz wszystko, by ujrzeć książkę na półkach. Wszystko. Wymiana głównego bohatera? Pewnie! Przerobienie fantasy na kryminał (a smoka na seryjnego mordercę?) Pewka! Zmiana twojego imienia i nazwiska na bardziej popularne – czytaj popularne wśród aktualnych trendów – nie ma sprawy! Nic ci nie zapłacą? Jasne! Kiwaj głową, na wszystko, nawet na operację płci. A umowa? Nie czytaj warunków! Umowy są dla śmiertelników. Prawdziwy artysta to biedny artysta! A ty, nie dość, że prawdziwy, to jeszcze będziesz bogaty. Jakoś.
Po wszystkim urządź uroczystą kolację, zaproś rodzinę, znajomych i powiedz im: wiecie, wydanie to nic trudnego. Tego samego dnia do mnie zadzwonili z propozycją. Jak to: kto? Wszyscy.
komentarze [20]
Najlepsza moim zdaniem część antyporadnika.
szczególnie ostatnie zdanie:
"Po wszystkim urządź uroczystą kolację, zaproś rodzinę, znajomych i powiedz im: wiecie, wydanie to nic trudnego. Tego samego dnia do mnie zadzwonili z propozycją. Jak to: kto? Wszyscy."
AAAAHAHAHAHHAHAAHAHAA <3
Przepraszam, za gimbusiarski wstęp i capslocki, ale to była szczera reakcja.
Od dziś staję się psychofanem Pana Ahsana. *biegnie śledzić go na facebooku*- od czegoś trzeba zacząć.
Z tą tapetą/ tym tapetem to teraz wygrałeś :D A antyporadnik jak zwykle wyśmienity.
Swoją drogą, ja mam zamiar już niedługo zostać profesjonalnym pisarzem (tak!!!11one) i...
A czy zgodzenie się na pokrycie 3/4 kosztów wydania debiutu, klasyfikuje się jako zdzieranie kolan na żwirowym podjeździe do bramy wydawnictwa?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZe skromnego doświadczenia - stanowczo odradzam.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Spośród wszystkich napisanych dotąd części - ta staje się dla mnie numerem 1 :) Wybitny autorze :) - to jest to...
Pytanie zadaję: czy zawsze musisz mi to robić? siadam do czytania z pełną powagą, skupiona.. aa tutaj już przy pierwszym zdaniu "Dzisiaj na tape..na celownik", dosłownie "leże i kwiczę". No nie da się nie uwielbiać Antyporadnika pisania :)
Więcej.. dawaj więcej...
Nonieno. To ja tu liczę na poradnik, który pomoże mi wydać bestseller na którym zarobię tyle, że J.K. Rowling ze swoimi dochodami za Harry'ego P. poczuje się biedna. I jak dotąd wszystkie porady sugerowały, że stosując się do nich sumiennie cel swój osiągnę a tu nagle czytam, że nawet za darmo mam pozwolić to swoje arcydzieło wydać. A tantiemy za ekranizacje, gry...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejBo jesteś najwybitniejszą pisarką we wszechświecie ever! :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNo właśnie, a najwybitniejsi pisarze (i inni artyści) powinni się cenić, prawda? :-D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNajważniejsza jest sława! Dzieki niej dostaniesz biliony z reklam Pepsi czy innego Jana Niezbędnego.. po co Ci jakieś grosze z ksiażek? :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa nie chcę mieć groszy z książek. Ja chcę mieć tyle kasy z książek, żeby nie musieć niczego reklamować.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNo to ja mam taką rade... postaw na swoją wrodzoną zajebistość i czekaj :D
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNajlepiej po prostu samemu wydać książkę, omijając wydawcę szerokim łukiem. :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNie wydanie jest tu problemem, a dystrybucja. Bez tego drugiego, pierwsze nie ma sensu.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postTo poczekam cierpliwie. I zazdroszczę lekkiego pióra :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWiele osób promuje swoje książki i samodzielnie sprzedaje. Owszem, bardziej w USA, gdzie rynek wydawniczy stoi na wyższym poziomie, ale jednak.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postKiedy czytasz i mózg wysyła ci obraz sytuacji w mącznym...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post