rozwiń zwiń

Śledztwo będzie dla nas rozrywką

Monika Długa Monika Długa
23.03.2014

Raymond Chandler powiedział, że Od czasu do czasu wszyscy – albo prawie wszyscy – czytują kryminały, a zdumiewająco dużo ludzi nie czyta nic poza tym. Ponad pięćdziesiąt lat po śmierci pisarza słowa te nadal pozostają nad wyraz aktualne. Wystarczy tylko spojrzeć na dzisiejsze, jakże liczne, zestawienia książkowych list bestsellerów (choć konkurencja w postaci reportażu i literatury erotyczno-sadomasochistycznej – też ma się całkiem nieźle). Kryminał był, jest i pewnie długo jeszcze pozostanie, w czołówce najlepiej sprzedających się publikacji. Dzieje się tak dlatego, że jego twórcy świetnie sobie radzą z ciągle rosnącymi oczekiwaniami czytelników i zmieniającą się rzeczywistością. Ewolucja gatunku spowodowała też, że coraz rzadziej w kontekście tej literatury używa się sformułowania „ta gorsza”.

Śledztwo będzie dla nas rozrywką

Powieść kryminalna zawsze, już w momencie narodzin (za pierwszy tekst „detektywistyczny” uważa się opowiadanie Edgara Allana Poe „Zabójstwa przy Rue Morgue” z roku 1841, w którym padają słynne słowa: Śledztwo będzie dla nas rozrywką), cieszyła się wielką popularnością wśród czytelników. Przyczyną tego stanu rzeczy, był zapewne fakt, że kryminał uchodził i zresztą był, literaturą lekką i przyjemną. Jednakże jego jakość (w większości tytułów) zmieniła się zasadniczo na przestrzeni lat, aż w końcu powieść kryminalna stała się pełnoprawnym przedmiotem naukowych dyskusji i debat. Pewnym i dziarskim krokiem wkroczyła na literackie salony zawdzięczając swój prym i estymę, przede wszystkim, doskonałym literackim piórom. Tytułem przykładu, wystarczy wymienić trzy nazwiska (a przecież tych dobrych jest naprawdę sporo!): cytowany wcześniej Raymond Chandler, Jo Nesbo, czy Henning Mankell. To właśnie oni, wprowadzając pewne udoskonalenia (nie mówimy tu o zmianach radykalnych – szkielet konstrukcyjny pozostał nienaruszony), i to zarówno na płaszczyźnie opisu, języka, jak i charakteru postaci, wyznaczyli nową jakość gatunku.

#####

Klasyczna powieść kryminalna[1] jest gatunkiem literackim posiadającym bardzo ściśle określone reguły kompozycyjne wyznaczone przez takich prekursorów jak: Maurice Leblanc, Agatha Christie, czy Arthur Conan Doyle. Cechą fundamentalną każdego kryminału jest wyraziście zarysowana, spoista i dynamiczna akcja, rozwijająca się w porządku poszukiwań.[2] Podstawowym elementem tejże ‘dynamicznej akcji’ jest rozpoznanie, które charakteryzuje się nagłym zwrotem fabularnym, doprowadzając tym samym czytelnika (również bohatera tekstu) do pełnego zrozumienia zdarzeń, poszczególnych sekwencji utworu, wprowadzając jednocześnie pewne elementy niepewności i tajemniczości. Enigma – morderstwo (najczęściej), które w większości przypadków, klasycznej powieści kryminalnej, popełnione zostaje na początku utworu, jest elementem dynamizującym fabułę. Poszukiwania wieńczy odpowiedź na pytanie: „Kto i dlaczego zabił?”. Jednakże jak się okazuje, samo rozwiązanie zagadki nie stanowi jeszcze zasadniczej kwestii powieści kryminalnej. Istota utworu tkwi w całej akcji poprzedzającej zdarzenie. Magia kryminału (…) polega na utrzymywaniu, jak najdłuższym, tego marzycielskiego, umykającego świadomości czasu przed rozpoznaniem. Czytelnik, podobnie jak detektyw, musi go przepłynąć jak szeroką, czarną rzekę nieświadomie utrzymywanych przy życiu zdarzeń. Duszna, obfitująca w niebezpieczeństwa noc przed rozpoznaniem nawet w swych najokropniejszych chwilach zachowuje czar, uwodzicielską moc samopodtrzymującej się, nieświadomej pamięci. Rozpoznanie jest tylko punktem odniesienia, gdyż bez niego nie nastąpi upragniony powrót (…).[3] W tradycyjnej powieści kryminalnej, najpierw występuje zabójstwo, następnie śledztwo i rozwiązanie zagadki. Zanim jednak nastąpi finał uwieńczony odkryciem tajemnicy i złapaniem mordercy, w toku śledztwa prowadzone są działania, które odwołują się do przeszłości. Faktem jest, że finał każdej takiej opowieści  musi mieć pomyślne zakończenie – zagadka zostaje rozwiązana, morderca złapany i ukarany. Porządek i spokój obywateli musi zostać przywrócony. Sprawiedliwość triumfuje. Jak zauważa Ewa Kraskowska: W wersji klasycznej, bowiem gatunek ten odznacza się nie tylko konserwatyzmem formalnym, ale i światopoglądowym – porządek świata zburzony na początku opowieści przez zbrodnie, musi na końcu zostać przewrócony.[4] Złapanie mordercy jest konsekwencją działań ścigającego (najczęściej detektywa – choć u Miłoszewskiego - prokurator), który podobnie jak czytelnik nie ma klucza do rozwiązania zagadki. Jedynym jego posiadaczem jest zbrodniarz. Lasić, znany badacz literatury, przekonuje: [klucz] jest siłą mordercy, ale także jego słabością. Jego wszechwiedza domaga się odpowiedniego partnera: wytrwałego detektywa.[5] Śladami mordercy dzielnie, więc kroczy ścigający, któremu najczęściej daleko do wyidealizowanego superbohatera. W klasycznej, ale i współczesnej powieści kryminalnej detektywi nie są pozbawieni wad (morfinistyczne upodobania Holmesa, egotyzm Poirota, alkoholizm Hole, skłonność do depresji i autodestrukcji Kurta Wallandera). Skazy charakterologiczne niwelują jednak upór, inteligencja i skuteczność bohaterów – każda zagadka zostaje rozwiązaną. Tyle w wersji klasycznej. We współczesnym kryminale, najogólniej rzecz ujmując, jak to już wspomniane zostało na początku, trzon konstrukcyjny pozostaje ten sam, tj. zbrodnia – śledztwo – punkt kulminacyjny/rozpoznanie i finał. Zmianie ulega natomiast funkcja powieści kryminalnej, warsztat twórcy, jak i kontekst, nazwijmy go roboczo: społeczno-kulturowy.

#####
Weźmy po lupę właśnie Raymonda Chandlera. O finale książki „Żegnaj, laleczko” Marek Bieńczyk napisał, że to Najlepsze zakończenie powieści, jakie zna.[6] Chandler, który zasłynął jako perfekcjonista i tytan pracy, potrafił doskonale manewrować między gatunkiem popularnym, a tradycją Szekspira, Eliota, czy Hemingwaya. Choćby przyjrzeć się cytatowi z „Długiego pożegnania”: Jesteś grafomanem, Wade. Trzy przymiotniki, ty zakichany twórco. Nie możesz nawet pisać strumieniem świadomości, grafomanie, bez władowania trzech przymiotników. Książki Chandlera, to doprecyzowane, literackie perełki, ale także teksty przełomowe. Seria „przygód” Philipa Marlowe’a, to początek „czarnego kryminału” tak chętnie kontynuowanego i rozwijanego przez Mankella, Krajewskiego, czy Nesbo. Choćby przyjrzeć się najważniejszym jego elementom. Porzucony zostaje tendencyjny locked room mystery. Zbrodnia może być popełniona dosłownie wszędzie. Nie istniej też już nic takiego, jak grzeczne spotkania przy kawie ewentualnych zbrodniarzy, gdzie wszyscy podejrzani w skupieniu słuchają wyjaśnień detektywa (Agatha Christie). Istnieje natomiast coś na kształt SinCity – miasta grzechu (Oslo, podłe zakamarki Los Angeles, prowincjonalne Ystad, czy rodzimy Wrocław), którego czeluście w postaci zapyziałej dzielnicy dają zmęczonemu i skacowanemu detektywowi schronienie. Wspomniany już wcześniej Stanko Lasić pisze: (…) jeśli pragniecie dowiedzieć się przed końcem powieści [Agaty Christie], kto jest mordercą, zwróćcie uwagę na najsympatyczniejszą osobę, której nikt nie podejrzewa.[7] Jakże inaczej jest u współczesnych pisarzy kryminałów, którzy, jak się wydaje, nigdy nie wybierają oczywistych rozwiązań (zobacz: „Policja” Jo Nesbo). Wyjaśnienie zagadki nie przynosi oczekiwanej ulgi, gdyż nie istnieje świat czarno-biały, zatem nie można powrócić ładu sprzed zdarzenia, bo „normalność”, tak gloryfikowana, chociażby przez pannę Marple, po prostu nie istnieje. Świat dżentelmenów pokroju Herkulesa Poirot legł w gruzach II wojny światowej. Współcześni śledczy są pokiereszowanymi przez życie bohaterami wprowadzającymi czytelnika w świat ‘profanum’.

Okazuje się, że współczesna powieści kryminalna przejęła po części zadania należące do literatury pięknej. Opisuje, tłumaczy i pozwala zrozumieć zastaną rzeczywistość (nadal jeszcze tli się we mnie wiara w funkcjonalność literatury). Ma ku temu dobre warunki - wierną i szeroką publikę, sprawnych i inteligentnych twórców (nie rzemieślników - zadawalających się tendencyjnością, lecz raczej artystów bawiących się z odbiorcą w inteligentną i wysublimowaną grę). Bez dwóch zdań, literatura ta - nadal też pozostaje formą rozrywki (lecz która literatura nią nie jest?!), ale jakże smakowitą i interesującą.


[1] Termin „powieść kryminalna” w niniejszym tekście odnoszę przede wszystkim do terminu klasycznej powieści detektywistycznej (ang. ‘detectiv novel’). Por. „Słownik terminów literackich”, pod red. J. Sławińskiego, wyd. 4, Wrocław 2002, s. 421. Hasło: powieść kryminalna.
[2] Powieść kryminalna, [w:] „Słownik terminów literackich”, dz. cyt., s. 421. Cyt. za: B. Krupa, „Poetyka powieści Marka Krajewskiego”, „Podteksty” 2006, nr 4 (6).
[3] P.Stachura, „Noc przed rozpoznaniem - typologia rozpoznania w fabule kryminalnej”, „Podteksty” 2006, nr 4 (6).
[4] E. Kraskowska, „Damy i Zbrodniarze”, „Czas Kultury” 2008,  nr 3 (144), s. 50.
[5] S. Lasić, „Poetyka powieści kryminalnej”, Warszawa 1976, s. 87.
[6] Ten i dalszy cytat R. Chandlera za: M. Bieńczyk, „Książka twarzy”, Warszawa 2012, s. 371-384.
[7] S. Lasić, dz.cyt. s.76.


komentarze [3]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
23.03.2014 15:26
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Rafał Chojnacki 23.03.2014 23:19
Czytelnik

Jako że otwarto zaproszenie do dyskusji, to dorzucę kilka swoich uwag. Niektóre będą miały charakter formalny, inne zaś faktycznie można uznać za głos w dyskusji. Dla porządku postanowiłem ponumerować je, żeby łatwiej było odnosić się do poszczególnych punktów ewentualnym dyskutantom.

1. Uczynienie Chandlera patronem tekstu jest tyleż trafione, co nietrafione. To świetnie,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Monika Długa 23.03.2014 08:25
Oficjalna recenzentka

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post