Drugi tom cyklu o Patricku Melrose już w sprzedaży
Ponad dwadzieścia lat od brytyjskiej premiery, głośny cykl o życiu Patricka Melrose'a doczekał się pełnego, polskiego tłumaczenia. Mleko matki. W końcu jest ostatnią książką serii Edwarda St Aubyna, która powstała na kanwie prywatnych doświadczeń autora. W polskich księgarniach ukaże się 11 października nakładem wydawnictwa W.A.B.
W 1992 roku światło dzienne ujrzała książka „Nic takiego”, a brytyjscy czytelnicy poznali młodzieńca o imieniu Patrick Melrose. Chłopiec był synem pochodzącego z arystokracji ojca-sadysty, a jego wspomnienia z dzieciństwa to wiwisekcja świata przywilejów i przepychu klasy wyższej. Podróż przez życie Melrose’a jest opowieścią o dysfunkcyjnej rodzinie pośród elit podszytych patologią, nadużyciami i uzależnieniami. Edward St Aubyn stworzył mozaikę angielskiej arystokracji wypełnionej ogromną pustką, niewypowiedzianą ohydą i powszechnie skrywaną nienawiścią.
Otwierające cykl Nic takiego. Złe wieści. Jakaś nadzieja zostały zebrane w jednym tomie i wydane w Polsce w czerwcu tego roku. „Mleko matki. W końcu” dopełnią literacką serię, która uczyniła Aubyna współczesnym klasykiem brytyjskiej prozy.
Anna Aniszczenko w swojej recenzji pierwszego tomu napisała:
Myślałam, że nikt nie kala własnego gniazda tak bezlitośnie, a przy tym tak zabawnie jak Philip Roth, ale Edward St Aubyn mógłby stanąć z nim w szranki. Pisarz o przedstawicielach brytyjskich elit „mających pieniądze, nazwisko i niewiele poza tym” wypowiada się bez najmniejszych sentymentów. Wystawne przyjęcie zwieńczające trylogię (autor nie zawahał się zaangażować w fabułę samą księżniczkę Małgorzatę) staje się dość smutną karykaturą takiego stylu życia. Ale St Aubyn nie oszczędza nikogo, a zwłaszcza własnej rodziny. Tutaj jest jeszcze gorzej. Z powieści wyłania się odstręczający obraz ojca Patricka, który jak się wydaje nie miał w życiu lepszych zajęć niż gnębienie swoich najbliższych. Autor za to stosunkowo niewiele wspomina o matce, ale to wcale nie świadczy na jej korzyść - po prostu Eleanor Melrose nigdy nie była osobą, u której syn mógł szukać wsparcia. Czyżby St Aubyn miał się rozprawić z nią dopiero w dalszej części?
Ciężar emocjonalny tej prozy byłby pewnie trudny do zniesienia, gdyby nie była ona tak komiczna. Edward St Aubyn rozkłada na łopatki swoim niestrudzonym poczuciem humoru w obliczu coraz to nowych przeszkód na drodze Patricka Melrose'a, czyli również na własnej. W końcu ten gość pisze o najgorszych chwilach swojego życia, a robi to tak jakby go to w ogóle nie dotyczyło - jakby pisał o kimś innym; o wymyślonym pięciolatku i jego ojcu sam na sam w sypialni czy o jakimś obcym narkomanie, który nie umiał żyć bez siedmiu gramów kokainy dziennie. Dopiero gdzieś w „Jakiejś nadziei” ironia zostaje oficjalnie zaliczona do kolejnych mechanizmów obronnych, a przy innej okazji zostaje metaforycznie zestawiona z heroiną. W każdym razie, Edward St Aubyn pisze tak, że mógł wpędzić w kompleksy bardzo wielu pisarzy. Założę się jednak, że żaden z nich nie chciałby ryzykować jego doświadczeń, bo to one w konsekwencji uczyniły go takim człowiekiem, a później również takim pisarzem.
Gdy opowieści o Patricku Melrose zdobyły międzynarodową popularność, przemysł filmowy zwrócił się do Aubyna o prawa do ekranizacji. W 2012 roku powstał pełnometrażowy film w oparciu o scenariusz autorstwa samego Aubyna, w rolach głównych wystąpili Jack Davenport, Adrian Dunbar oraz Diana Quick.
W lutym tego roku do mediów trafiła informacja, że powstanie pięcioodcinkowy miniserial, będący koprodukcją amerykańskiej stacji Showtime oraz brytyjskiego Sky Atlantic. Każdy odcinek będzie adaptacją oddzielnej powieści, a w rolach głównych zobaczymy Benedicta Cumberbatcha, Jennifer Jason Leigh oraz Hugo Weavinga.
komentarze [5]
"Nic takiego. Złe wieści. Jakaś nadzieja" to była genialna książka - prawdziwa językowa uczta dla wyrobionych i wybrednych czytelników. Styl jakim posługuje się St Aubyn jest po prostu cudowny i przywodzi na myśl Marcela Prousta czy Oscara Wilde'a. Rzadko można spotkać pisarza, który potrafi przy pomocy ironii i czarnego humoru pisać o sprawach trudnych, czy wręcz...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niestety, książka jest przereklamowana. Nie jest zła, do warsztatu trudno się przyczepić, ale treść nie odkrywa Ameryki - to wszystko już było w dziewiętnastowiecznej klasyce angielskiej, tyle że - zgodnie z kulturowymi wymogami epoki - podane w innym sposób.
Osobiście wolę tę pierwotną wersję:)
Mnie argument, że "wszystko już było" wcale nie przekonuje, bo bynajmniej nie oryginalności poszukuje w literaturze. Jakby tak spojrzeć na twórczość wszelaką to praktycznie wszystko jest mniej lub bardziej odtwarzane/powtarzane, wałkowane nieraz po stokroć, zmieniają się tylko okoliczności. Sztuką jedynie pozostaje by - cytując R. Hardinga Davisa - powiedzieć starą prawdę w...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
@fossa i @allison
Fossa - dokładnie, zgadzam się z Tobą ;-) Owszem, w literaturze "wszystko już było" i nikt już nic nowego nie wymyśli (i dotyczy to wszystkich pisarzy, a nie tylko St Aubyna), ale to nie oznacza, że jakaś książka jest wtórna tylko dlatego, że dotyczy jakiegoś tematu czy motywu (w tym wypadku arystokracji), o którym pisano już wielokrotnie, bo liczy się...