Historia stworzenia wedle księcia Romana Marynina. Przeczytaj fragment "Księgi kłamców"

LubimyCzytać LubimyCzytać
24.05.2012

Niedawno do księgarń trafiła Księga kłamców - nowa powieść Mariusza Zielke, ojca naszego Lubiczytajka. Prezentujemy jej fragment.

Historia stworzenia wedle księcia Romana Marynina. Przeczytaj fragment "Księgi kłamców"


Historia stworzenia wedle księcia Romana Marynina

– Otóż, synu – mówił – kiedyś świat wyglądał jak kisiel. Jeden wielki, przeklęty kisiel, w którym nic nie było normalne, nawet dźwięki. Rozciągały się w przestrzeni i przypominały bardziej kocią muzykę niż słowa. Wszystko było dziwaczne i Bóg postanowił, że coś się musi zmienić. Wezwał zatem swoich archaniołów i mówi:
„Uczynię zaraz wielki wybuch i zrobię świat, jakiego dotąd nikt nie widział. Będzie tak piękny, że aż przerażający. Będzie pachniał eukaliptusem, kawą, rosą i szeptał wam o poranku szumem drzew. Zamieszkają w nim najpiękniejsze stworzenia, jakie widział kosmos i wszystkim nam dadzą dużo radochy. Hołk.
„Hołk” – odkrzyknęli aniołowie.
„A na koniec stworzę na wasze podobieństwo ludzi, żebyście też mieli co robić i się nie byczyli. Hołk”
Nikt nie odpowiedział. Podobno Bogu próbowano wyperswadować pomysł z ludźmi, ale nie dawał się przekonać. Archaniołowie płaszczyli się i biadolili, że przecież wystarczająco dużo kłopotów jest z samymi aniołami.
„Jeśli nie masz dla nas litości, o Panie, to chociaż zrób jednego człowieka, Adama, który będzie cieszył Twe oczy i nie sprawi tylu kłopotów”.
„Żaden jeden Adam. Będzie ich trzech”.
I tak Bóg stworzył Wołodię, Hansa i Janka, trzech braci, na swe podobieństwo. Usadził ich w piaskownicy i podzielił Ziemię na trzy nierówne części.
„Ty, Wołodia, będziesz rządził na Wschodzie, oddam ci ziemie niezbyt bogate przemysłowo, za to mocne w rolnictwie i pełne zasobów naturalnych, przestrzeni i świeżego powietrza, dzięki czemu będziesz silny, zdrowy, obdarzony potencją, poetycką naturą i barbarzyńską skłonnością do przemocy i okrucieństwa.
Ty, Hans, dostaniesz ziemie na Zachodzie, wspaniałe dla przemysłu i bogacenia się, gdzie będzie można wyprodukować prawdziwe cacka, najlepsze na świecie samochody i lokówki, i gdzie będziesz mógł rozkoszować się punktualnością, poczuciem misji, władzą i masową eksterminacją gorszych gatunków.
A ty, Janku... Cóż, dla ciebie mam specjalną misję”.
Wziął Janka na stronę i powiedział:
„Twoje ziemie będą mniejsze niż Wołodii i Hansa, nie będą też ani żyzne, ani bogate w zasoby naturalne. Nie będą prowokowały do budowania przemysłu i bogactwa. Nie będziesz ani bogaty, ani poetycko uzdolniony, ani obdarzony potencją i budzącym zazdrość przyrodzeniem. Nie będziesz nawet skrupulatny i punktualny. Będziesz chodzącą nicością”.
„Jaka więc będzie moja rola?” – zapytał speszony i szczerze zasmucony Janek.
„Ty Janku, będziesz ich obu wkurzał, żebym ja miał trochę radochy” – odparł Stwórca i zarechotał.
Widząc minę Janka spoważniał, klepnął go w ramię, objął ciepło i rzekł: „Żartowałem. Twoja misja będzie całkiem poważna i będzie polegać na tym, by nie pozwolić jednemu i drugiemu na zniszczenie świata. Umieszczam cię w samym centrum Ziemi, pomiędzy potężnymi sąsiadami, z poczuciem misji, którą nazwałem sobie midle-bigle, co możesz przetłumaczyć jak chcesz”.
I stało się, jak rzekł Stwórca. W pięknym świecie, w pięknym Raju rozpoczęły się rządy trzech boskich tworów, zwanych ludźmi. Na Zachodzie rządził Hans, na Wschodzie Wołodia, a pośrodku zamieszkał Janek, który rzeczywiście wkurzał sąsiadów, wykazywał się sprytem i inicjatywą, okradając bogatego Hansa z samochodów i zegarków, a biednego i porywczego Wołodię rozpijając i podbierając ropę i gaz. A gdy pijany władca Wschodu spał, kopał go dla ubawu w tyłek ku uciesze Stwórcy. Zagubieni archaniołowie szeptali pod nosem: „nic dobrego z tego nie wyniknie”.
No i mieli rację.
Hans zorientował się, że Janek skubie go z nowych cacek, nie przychodzi na czas do pracy, olewa procedury i generalnie jest luj i krętacz. Wołodia w tym samym czasie nie mógł doliczyć się hektolitrów gazu, ropy i wódy, z lodówki zniknęły mu kiełbasy, a na dodatek tyłek miał posiniaczony, jakby w nocy, przez sen, ktoś go podstępnie, obrzydliwie skopał.
Któregoś dnia Wołodia z Hansem spotkali się i doszli do wniosku, że wszystkie ich problemy są przez Janka.
„Musimy mu pokazać, że jeśli nie przestanie, to czeka go sroga kara” – stwierdzili zgodnie.
„Jak jednak będziemy się wymieniać towarami, skoro on zawsze będzie stał pomiędzy nami?” – zapytał bardziej racjonalny Hans.
„Na wszystko jest rada” – odparł Wołodia.
Odcięli Janka od surowców, zamknęli granice, zbudowali pomiędzy sobą gazociąg Nord Stream, wysłali do pilnowania granic pancernik Schleswig-Holstein i na dalekiej Syberii utworzyli obozy zagłady dla opornych poddanych Janka.
Archaniołowie chodzili po korytarzach Nieba coraz bardziej zdenerwowani.
„Jak nic, któryś zaraz wymyśli wojnę światową, a potem jądrową zagładę. Zniszczą dzieło Stwórcy i znowu będzie na nas, żeśmy nie zapobiegli. A czemu my winni?” – szeptali.
Poszli do Stwórcy i podzielili się swoimi obawami. Bóg, choć całkiem ubawiony rozwojem akcji, musiał przyznać im rację. Sytuacja wymykała się spod kontroli.
„Co proponujecie?”
Powiedzieli mu i Bóg pojaśniał na chmurnym obliczu.
„To jest myśl!”
Następnego ranka do drzwi domu Hansa w malowniczym Szwarcwaldzie zapukała kobieta. Miała piękne, wijące się rude włosy, szczupłe ciało, piersi jak marzenie i w ogóle była nieziemską laską. Wyuzdana, pachnąca landrynkami, o skórze, przypominającej w dotyku aksamit. Na imię jej było Sara. Jadła tylko twarożki odtłuszczone i piła wodę mineralną marki Blue. Rozkochała w sobie Hansa, a zaraz po nim Wołodię, pokazując im, co znaczy miłość i prawdziwa kobieta.
Jedną noc spędzała z Hansem, następną z Wołodią, oczywiście nie mówiąc żadnemu z nich, że dzieli się wdziękami z konkurentem.
Janek tymczasem szykował rewanż w odpowiedzi na działania sąsiadów. Wymyślił więc sobie, że zacznie wydobywać gaz z łupków, wydłuży wiek emerytalny, by rozkochać poddanych, uwielbiających pracować jak najdłużej, wypuści z więzień faszystów, ułaskawi wszystkich drani z komunistycznych służb specjalnych, wyśle pomorskie mewki na Schleswiga-Holsteina i postara się zaprzyjaźnić z Wołodią, obściskując się z nim nad grobami wspólnych wrogów i popijając wódkę na molo w Sopocie.
Tak też zrobił. Wszystko się jakoś unormowało i może trwałoby na wieki, gdyby Sara nie piła kawy z cukrem.
Kawa z cukrem? – zapytasz pewnie. – Cóż wspólnego może mieć kawa z cukrem z historią wszechświata?
Ja ci powiem, że bardzo wiele. Bo wiesz, Sara naprawdę nie znosiła gorzkiej kawy, a za to uwielbiała kawę słodzoną. I pewnego dnia, będąc u Hansa nie znalazła cukru w szafce, a Hans zapytany, zbył ją, że pewnie kawa się skończyła. Albo cukier.
„Wypij bez cukru lub cukier bez kawy” – zawołał żartowniś.
Sara nic nie mówiąc wyszła z domu Hansa i postanowiła udać się do najbliższego sąsiada. Po sam cukier nie opłacało się biec do Wołodii. Poszła więc do Janka i jak tylko spojrzała mu w oczy, zrozumiała, że czegoś w jej życiu brakowało.
Miłość, mój drogi, jest czymś niepojętym, czymś, czego nawet Stwórca nie rozumie. Możesz obdarzyć swoje dzieła pieniędzmi, urodą, pasją, wigorem, talentem i kaloryferem Cristiano Ronaldo, a i tak miłość może mieć swoje plany. I kiedy Sara zobaczyła Janka, właśnie to się stało. Miłość zdecydowała, że nadszedł dzień, by Sara się zakochała i nie pragnęła już w życiu niczego innego.
Wypili kawę z cukrem, a potem Janek chwycił Sarę za rękę i powiódł nad rzekę, nad którą górował wielki, nowoczesny most ustawiony równolegle do nurtu.
„Myślałam, że mosty buduje się przez rzekę – powiedziała zdumiona Sara. – Tak budował Hans i tak samo Wołodia”.
„Dlaczego? – zapytał zdziwiony Janek. – Dlaczego trzeba budować tak, jak to ustalił Hans czy Wołodia?”
„Bo most ma służyć do przechodzenia przez rzekę...” – odparła Sara, co zabrzmiało bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.
„Otóż to – ucieszył się Janek. – U Hansa i Wołodii mosty służą do przechodzenia przez rzekę, a u mnie do zupełnie czegoś innego”.
„A do czego?”
„A do wyłudzenia unijnych pieniędzy – powiedział z radością Janek. – Wołodia i Hans składają się na wspólne fundusze, a ja za nie buduję mosty. A że taniej budować mosty wzdłuż niż w poprzek rzeki, to więcej zostaje do podziału”.
„A z kim się dzielisz?” – zapytała.
„Jak to z kim? Z samym sobą. Nie ma to jak dzielić się z samym sobą. Zawsze jest uczciwie”.
Ach, jaki on przebiegły i zaradny – pomyślała Sara. Most jest taki piękny i nowoczesny, to co za różnica, czy przebiega w poprzek, czy wzdłuż rzeki.
Wtedy Janek nachylił się do jej ucha i powiedział:
„Jeśli chcesz, zdradzę ci tajemnicę”.


-------------------------------------------------------


Księga kłamców Mariusza Zielke ukazała się nakładem Wydawnictwa Principium.

To opowieść o miłości, strachu, zbrodni i ryzykownej pasji tworzenia, która na trwałe zapisze się w waszych sercach, umysłach i duszach. Jeśli tylko je macie…

Czystą miłość Iny i Bastiana czeka ostateczna próba. Gdy przypadek rzuca młodych kochanków w ramiona genialnej kobiety-modliszki i jej tajemniczych opowieści, tylko demony mogą się nad nimi zlitować.

Demony jednak rzadko bywają litościwe, za to uwielbiają gry i zabawy, w których makabra jest najlepszym środkiem płatniczym.

Prawda i fałsz, surrealistyczne wizje, wirtuozeria wyobraźni i niesamowite sploty zdarzeń sprawią, że poczujecie, co siedzi w głowie każdego artysty.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 24.05.2012 09:28
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post