Naprawdę tego nie czytałeś, BAŁWANIE?
Od pewnego czasu daje się zauważyć rozwój zjawiska, które można by ochrzcić mianem snobizmu antytelewizyjnego i muszę przyznać, że dość z nim sympatyzuję. Mój rozwód z telewizją nastąpił na drodze przypadku, po prostu wyprowadziłem się z lokum z telewizorem do lokum, gdzie metraż był dużo poniżej średniej krajowej, a że mieszkało nas tam troje, to ten czwarty, znaczy telewizor, najzwyczajniej się nie zmieścił. A jak człowiek odwyknie, to potem ciężko się z powrotem wdrożyć. Trudno bowiem pogodzić się
z tym, że film urywa się w najciekawszym momencie, byśmy mogli zapoznać się z ofertą producentów piwa, past do zębów i jogurtów, ale najgorsze jest dla mnie to, że wszystkie bez wyjątku programy zaczynają się o określonej porze i co?, mam wszystkim rzucić w kąt i lecieć na kanapę, bo właśnie wybiła dwudziesta piętnaście?
Niezbadane są jednak wyroki losu (i masmediów). Złożyło się bowiem tak, że telewizja znów zagościła w mym życiu i od paru miesięcy mam dostęp do całej chmary różnych programów. Przepaść między nami nie została wprawdzie całkiem zasypana i podchodzę do telewizji nieufnie, ale od czasu do czasu przelatuję kanały metodą zwaną z angielska zapping i na tej podstawie buduję swoje wyobrażenie o rzeczywistości.
Zauważyłem (proszę wybaczyć oczywistość obserwacji, ale to konieczne dla logiki wywodu), że we wszystkich współczesnych naprawdę popularnych programach powtarza się jeden stały element: absolutnie kluczowe jest to, by ktoś kogoś upokarzał. W konkursie dla amatorów śpiewaków jakieś jury naśmiewa się z tych, co fałszują, a wyzłośliwia pod adresem reszty. W konkursie tanecznym – to samo. Program o pani, która strasznie dobrze sprząta, polega na tym, że ta pani upokarza inne panie, które tak dobrze nie sprzątają. Na kanale obok jakaś inna szczupła pani protekcjonalnie poucza inną otyłą panią, że się źle ubiera, wyciąga jej obciachowe bety
z szafy, a na końcu łaskawie daje nowe. Jeszcze gdzie indziej jeszcze inna pani, co się zna na gotowaniu, robi nalot w różnych restauracjach i obwieszcza kolejnym restauratorom, że kompletnie nie znają się na sztuce restauratorstwa. I tak bez końca. Tak, wiem, ci, którzy dają sobą poniewierać, robią to na własne życzenie
i osiągają pewne korzyści – ale mnie wcale nie chodzi o aspekt moralny. Moralności od telewizji przecież nikt nie oczekuje. Moralności, twe imię – oglądalność.
Ja bym z tego wyciągnął wnioski w sprawie, która od lat nie daje spokoju nam, ludziom książki (znowu przepraszam za tak podniosłe sformułowanie, ale też mi jest potrzebne w tym w/w wywodzie). Chodzi o kwestię czytelnictwa, które, jak wiadomo, ma się źle: upada, a może już nawet upadło. Wiadomo, że telewizja jest kluczem do dusz milionów. Ale od lat nikomu nie udaje się stworzyć naprawdę udanego programu o
książkach. Dlaczego? Nie wiadomo. Najczęściej wysuwanym powodem jest brak polskiego odpowiednika Pivota czy Reicha-Ranickiego, którzy to – jeden we Francji, drugi w Niemczech – potrafili przyciągać przed ekran te miliony dusz i to opowiadając o książkach, często całkiem ambitnych.
A może po prostu wystarczyłoby wprowadzić do takiego programu ów element upokarzania? Bez trudu wyobrażam sobie talk-show, w którym prowadzący naśmiewa się z zaproszonych autorów: „Panie X, aleś pan koncertowo położył opisy przyrody!”, „Pani Y, przecież te dialogi są kompletnie drewniane!”, „Panie Z, czy pan wie, co to jest puenta?”. Albo inny format, konkurs dla zwykłych czytelników. W momencie, kiedy uczestnik nie umie odpowiedzieć na pytanie, kto napisał Panią Bovary, albo w jakim mieście rozgrywa się akcja Miasta i psów, publiczność wyje ze śmiechu, a w stronę uczestnika leci wielki tort z bitą śmietaną i wisienką. Uczestnik zlizuje sobie śmietanę z nosa i wyjmuje wisienkę z oka, oczywiście śmiejąc się prawie naturalnie,
i przechodzi do kolejnej rundy pytań.
I wtedy mielibyśmy oglądalność, czytalność i niepoczytalność.
Tomasz Pindel
Przeczytaj wszystkie teksty redaktora Tomasza.
komentarze [63]
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Szanowny Panie Pundlu,
nie lubię, gdy ktokolwiek zwraca sie do mnie per bałwanie bo to brzmi zupełnie tak, jak w nagłówku mojej do Pana wypowiedzi.
Z tego względu przepadł od razu na wstepie program pana Dabrowy pt. Kultura, głupcze. nie zebym miała o sobie mniemanie, jak o nie wiadomo, jakiej madrali, ale z glupkiem na glowy sie nie pozamienialam.
czasem ogladam na...
Upokarzanie ma swoją podstawę. Oto człowiek, który wiele w życiu nie osiągnął chce zobaczyć jak jury (umowny autorytet) gnoi ludzi, którzy czegoś nie potrafią, a wydaje im się, że potrafią. Czuje się ów człowiek przez to lepszy, ponieważ inni są gnojeni, a on (w danej chwili) nie.
Co do oceny telewizji, to nie do końca mogę się zgodzić. Jest popyt - jest podaż. Ocena jest...
@Monika, mniejsza miejscowość, zawyżona statystyka... ;)
A ja w ogóle nie oglądam telewizji i jestem zadowolona, choć w sieci jak trafnie zauważyła Specynka; cytuję bo mi się podobało Jeszcze większym śmietnikiem niż TV jest sieć i jakoś wierzyć mi się nie chce, że osoby lubiące czytać spędzają, jak jeden mąż, czas na mądrych dyskusjach, pisaniu listów
ha, ha!; często...
Ja się nie obrażam:) Chcę po prostu napisać, że dla mnie takie statystyki są trochę bez pokrycia. Mnie nikt się nie pytał, czy czytam, czy nie, więc skąd te dane?;) Pewnie są rodziny, które rzeczywiście oglądają tylko tv, ale zdarzają się tak samo na wsi, jak i w miastach.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten posttak to jest ze statystyką, nie ma się co obrażać- pewnie wg tych danych najmniej osó czyta w małych miejscowościach... ale przecież nikt nie napisał, że tam nie czyta nikt- tylko wszyscy nosy w tv
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postOjej, mieszkam na wsi od 24 lat, mam 6 osobową rodzinę i każdy coś czyta. W każdym pokoju mamy przynajmniej po 2 regały książek. Nigdy bym nie pomyślała, że moje miejsce zamieszkania zakwalifikuje mnie do osób, które nie mają żadnej książki. Zgadzam się z Joasią, co ma miejsce zamieszkania do czytania/nieczytania książek?
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Telewizja faktycznie uzależnia, ale tak samo uzależniają książki. Wybór należy do nas, tyle że jeśli chodzi o tv, to bez wychodzenia z domu, siedząc w wygodnym fotelu z pilotem w dłoni mamy pełną ofertę programów o różnym poziomie, po książkę trzeba pójść do księgarni, biblioteki, do sąsiada i nie wiadomo jaką z nich wybrać. Osobiście zawsze sporo czytałam - w ciągu roku...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejUżytkownik wypowiedzi usunął konto