Najważniejszy jest dla mnie bohater – wywiad z Markiem Krajewskim

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
16.05.2019

Prawo, bezprawie. Uczuciowa wojna i wojenna rewolucja. Polityczne mordy, erotyczne namiętności i jedna z najbardziej zagadkowych spraw, której rozwiązania podjąć się musiał Edward Popielski, bohater „Dziewczyny o czterech palcach”, najnowszej powieści Marka Krajewskiego. Jeden z najważniejszych twórców rodzimego kryminału opowiada nam o tym, co sprawiło, że zdecydował się podjąć napisania powieści szpiegowskiej. Tłumaczy, czym jest poczucie sprawiedliwości i jaką prawdę o świecie zapisuje się w książkach spod znaku zbrodni. Zaintrygowani?

Najważniejszy jest dla mnie bohater – wywiad z Markiem Krajewskim

Nieśmiertelna gra. Rok 1922. Niebezpieczny czas przełomu.

Na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej bandy bolszewików sieją terror, zostawiając za sobą trupy mężczyzn i zhańbione kobiety.

Na linii Lwów – Warszawa – Wolne Miasto Gdańsk trwa bezwzględny wyścig wywiadów. Lwowski śledczy Edward Popielski, zwany Łyssym, dostaje propozycję nie do odrzucenia. By ocalić swoją karierę, musi wytropić okrutnego bandytę i rozwiązać zagadkę podejrzanego samobójstwa. Wkracza w sam środek szpiegowskiej rozgrywki. Tu nie ma miejsca na walkę z otwartą przyłbicą, życie i śmierć są tylko środkami uświęconymi przez cel, a gra toczy się o najwyższą stawkę – o zachowanie świeżo wywalczonej polskiej niepodległości. Każda chwila wytchnienia może się okazać prowokacją, a każdy ruch ostatnim…

Pierwsza powieść szpiegowska Marka Krajewskiego. Tę książkę chciał napisać od zawsze. Tajemnice historii przedwojennej Polski, zakulisowe rozgrywki, świetnie oddany klimat lat 20-tych i wartka akcja, od której nie będziesz mógł się oderwać. [opis wydawcy]

Marcin Waincetel: Proszę szczerze powiedzieć – czy lubi się pan przysłuchiwać codziennym rozmowom?

Marek Krajewski: Słowo „przysłuchiwać” sugeruje, że siedzę gdzieś z boku i nasłuchuję, co mówią inni. Od przysłuchiwania do podsłuchiwania jest niewielka droga… Zatem na to pytanie muszę odpowiedzieć przecząco. Natomiast lubię rozmawiać z ludźmi. Rozmowy mogą być bardzo interesujące dla pisarza, bo dzięki nim właśnie poznaję różne ludzkie języki, różne idiolekty, czyli indywidualne języki. Intrygujące sformułowania, ale co najważniejsze, przede wszystkim – pomijając kwestie formalnej różnorodności – rozmowy pozwalają odkrywać historie. Opowieści, które potem niekiedy wykorzystuję bądź inspiruję się nimi w sensie literackim.

Pana najnowszą opowieścią jest „Dziewczyna o czterech palcach”. Nie bez powodu zapytałem o przysłuchiwanie się ludziom, bo takie zadanie ma Edward Popielski, który uczestniczy w nietypowej misji szpiegowskiej. Jest on bohaterem, który nieustannie zmaga się z trudnością podejmowania decyzji.

Przedstawić wiarygodnego bohatera nie jest rzeczą łatwą. Opisać sytuację, gdy musi dokonać wyboru – taki bohater jest najbardziej interesujący dla czytelnika – to nie jest proste. Pisarz powinien dbać o to, aby ukazać postać w sposób wiarygodny. Niespecjalnie zwracam uwagę na to, czy dana postać walczy ze sobą, czy zmaga się ze światem, bo to jest kwestia interpretacji czytelnika. Dla mnie ważna jest przede wszystkim wiarygodność. A cóż w tym kontekście to znaczy? Wiarygodny bohater to taki, który ma swoje blaski i cienie – jak my wszyscy zresztą. Wiarygodny bohater znajduje się w sytuacji trudnych wyborów i te wybory podejmuje. Wiarygodny bohater wreszcie to taki, który jest rozdarty pomiędzy sprzecznymi racjami. Staram się to przedstawiać właśnie w taki sposób. Oczywiście Popielskiemu daleko jest do postaci tragicznych z dramatów antycznych czy z dzieł Szekspira – wszak to zupełnie inna literatura – jednak staram się, aby mój bohater był interesujący.

Interesująca jest również formuła gatunkowa „Dziewczyny…”. Skąd pomysł, aby kolejną ze spraw z Popielskim w roli głównej opracować w konwencji powieści szpiegowskiej?

Zawsze chciałem napisać powieść, która by była choćby nędznym cieniem „Dnia szakala” autorstwa prawdziwego mistrza – Fredericka Forsytha. Ta książka była pierwszą w moim życiu, którą przeczytałem prawie bez odkładania, w ciągu jednej zarwanej nocy. Miałem wtedy lat trzynaście i od tego czasu marzyłem o napisaniu powieści o tajnych służbach i o zamachu na jakiegoś dostojnika. I właśnie zrealizowałem moje marzenie.

Właśnie – zamachy. Prawo i bezprawie. Siłom wzajemnie się wykluczającym podlegał Popielski, gdy prowadził śledztwo związane z ujęciem bezwzględnego bandyty, czyż nie?

Ja widzę tu pewną sprzeczność w postawie mojego bohatera – sprzeczność pomiędzy ochroną godności kobiet a postawą – w pewnym sensie – seksualnego drapieżnika, jak można byłoby określić Edwarda Popielskiego. Nasza natura jest jednak oparta na sprzecznościach.

Czy mógłby się pan z nim zaprzyjaźnić?

Lubię go, owszem. Mógłbym się z nim zaprzyjaźnić, wypić herbatę, porozmawiać. To jest człowiek, na którym z całą pewnością można polegać, któremu można zaufać. Myślę o nim jako o bohaterze literackim, ale też jako o dobrym przyjacielu. Chciałem pokazać go jako człowieka, który jest zapalonym tropicielem zła. Takim jest Popielski, jak i Eberhard Mock. Nazywam ich psami sprawiedliwości. Jeden i drugi chce osiągnąć poczucie sprawiedliwości, uporządkować świat, bo zbrodnia jest chaosem burzącym porządek rzeczywistości. I to chęć niwelowania chaosu napędza działania Popielskiego. Co kieruje innymi, pobocznymi postaciami? Namiętność, skrzywdzona godność, chęć odwetu czy sytuacja społeczno-polityczna. Dla mnie najważniejsza jest jednak motywacja głównego bohatera powieści, a jest nią, powtórzę, chęć przywrócenia ładu w świecie niszczonym przez zbrodnie.

Zbrodniarzem, wyjątkowo wyrachowanym, któremu musi przeciwstawić się Popielski, jest tym razem niejaki Marcin Zaran. Porozmawiajmy o nim.

Jest to figura bardzo groźna i odrażająca, bo jest mieszaniną sprzeczności – świetnie wykształcony barbarzyńca, który swoją humanistyczną formację wykorzystuje w celach nieludzkich. Absolwent gimnazjum klasycznego, który wie wszystko o śródziemnomorskich korzeniach europejskiej kultury, a jednocześnie tej kulturze się drastycznie sprzeniewierza. On zna dobro, a jednocześnie tym dobrem gardzi. Depcze. A to dlatego, że chce – jako siepacz Dzierżyńskiego – wprowadzić rewolucję komunistyczną. Postać Zarana jest szczególnie niebezpieczna, ponieważ wykorzystując swoje wykształcenie, erudycję, staje się kimś wyjątkowo uwodzicielskim. Może kusić – swoją kulturą, swoim oczytaniem, charyzmą. A tak naprawdę tkwi w nim bestia.

W powieści ukazał pan jeszcze jednego zbrodniarza, tym razem znanego z kart historii.

Niełatwo wejść w skórę bohatera drugoplanowego, w tym przypadku Eligiusza Niewiadomskiego, który zabija prezydenta Narutowicza. Niełatwe to było dla mnie, ponieważ nie podzielam wartości, które wyznawał wspomniany morderca. Zabójstwo Narutowicza uważam za zbrodnię polityczną, która jest godna potępienia. Najbardziej dla mnie nie do przyjęcia jest to, że Niewiadomski nie dostrzegał w ówczesnym prezydencie jednostki ludzkiej ze swoją godnością; prezydent był dla niego tylko symbolem pewnego ustroju, koncepcji politycznej. Opisałem scenę zabójstwa, z której dowiadujemy się, że Niewiadomski jest napędzany nienawiścią, niezłomnym postanowieniem, żeby zrobić to, co ma zrobić. Chciałem ukazać to dramatyczne wydarzenie z perspektywy zamachowca, co było niełatwe, bo nie utożsamiam się w najmniejszym stopniu z jego postawą czy poglądami.

Pana powieści patronują Hypnos i Tanatos, greccy bogowie, którzy zwiastują koniec – dnia i życia. Czy nie jest też tak, że „Dziewczyna o czterech palcach” to również historia końca?

Myślę, że w pewnym sensie tak, jak najbardziej. O latach 20. XX wieku często mówi się jako o latach swoistej dekadencji. Okresie dzikim, zwyrodniałym, zepsutym. Koniec epoki, ale równocześnie początek kolejnej, w której pewne skostniałe formy życia społecznego zostały zniszczone, ulegały erozji. I rodzą się nowe, choćby prawa kobiet. Dlatego też, między innymi, tak bardzo interesuje mnie ten czas, ponieważ zapisano w nim przejście pomiędzy jednym a drugim światem. To przełom, a granice tego przełomu są naznaczone krwią i cierpieniem – przecież nastąpił on pomiędzy globalnymi wojnami.

Podejmuje pan nie tylko motyw wojny politycznej, ale również wojny uczuć. Symbolicznie prezentuje się tutaj postać niejakiej Emilii, bez wątpienia femme fatale.

Femme fatale to bardzo interesująca figura w literaturze kryminalnej. Kobieta manipulantka. Kobieta, która pociąga za sznurki. Kobieta, która wykorzystuje swoją urodę, aby zdobyć przewagę, a następnie władzę nad mężczyznami.

Ryzykantki i intrygantki. A czy pan uważa się za ryzykanta?

Staram się nie podejmować ryzykownych decyzji, bo skutkiem ryzyka jest błąd i chaos. A chaosu nie znoszę, choć wiem, że może się on przerodzić niekiedy w przyjemną niespodziankę. Wolę przewidywany spokój kosztem tych niespodzianek. Chcę panować nad cząstką świata, w którym żyję. Ale już w szachach… jestem ryzykantem. Uwielbiam grę kombinacyjną. Lubię poddawać figury, aby zyskać przewagę w polu. A nad światem literackim, który tworzę, panuję tylko wtedy, gdy piszę. Tylko wtedy jestem władcą fikcyjnej rzeczywistości. Potem książka idzie w świat i każdy z nią robi, co tylko zechce. Nie ma tu miejsca na decyzje, nie ma zatem miejsca na ryzyko. Na losy książki nie mam wpływu. Rynek literacki i gusta czytelników rządzą się zaś swoimi prawami.

Jaką prawdę o naszym świecie można zapisywać poprzez kryminały?

Staram się trzymać dwóch zasad. Wiarygodność opisu miasta – topografia, historia – i specyfika społeczeństwa, a także to, aby opis współgrał ze światem zbrodni. Charakter opisu może być bardzo różny. Weźmy pod uwagę choćby jeden z moich ulubionych seriali, czyli „Dextera”. Wspaniały świat. Piasek. Palmy. Ciepło przez okrągły rok. Jachty. Krystalicznie czysta woda. Piękne kobiety. I potworne zło w tym świecie. Zaskakujący efekt kontrastu, który może wypracować wyobraźnia artystyczna scenarzysty. U mnie takich kontrastów raczej nie ma. Zbrodnie są wstrząsające również przez to, że są dokonywane nocą, w brudnych, wilgotnych zaułkach. W ciemnych barwach ukazałem na przykład środowisko baciarów, ludzi lwowskiej ulicy, którzy nie zawsze byli rozśpiewanymi artystami (bo tak najczęściej ich kojarzymy), lecz także groźnymi bandytami. Podobnie warszawski Grochów to nie tylko malownicze kapele podwórkowe. Nie zapominajmy, że były one złożone, bardzo często, z wyrzutków społecznych, którzy byli groźni dla obcych. Jestem autorem kryminałów, opisuję kryminalne dzielnice. Ważna jest dla mnie wiarygodność, o czym wspomniałem na początku. Nie staram się tego robić w oparciu o własne wyobrażenie o świecie współczesnym, jak często dzieje się to wśród niektórych twórców. Nie przenoszę w przeszłość dzisiejszych wyobrażeń o świecie, jak to robią niekiedy pisarze współcześni, na których kartach odnajdujemy na przykład XIX-wiecznych bohaterów wygłaszających dzisiejsze poglądy emancypacyjne. Takie uchybienie nazywa się anachronizmem.

A Marek Krajewski trzyma się zasady…

Opisuję świat policjantów, który jest światem męskim – ze swoimi rytuałami, walką o hierarchię. To wszystko jest wiarygodne, kiedyś tak było, dzisiaj już nie jest, być może na szczęście, ale kiedyś tak było. Ja staram się to odwzorować.

„Dziewczyna o czterech palcach” to książka dla każdego, kto…

…kto lubi zaskoczenia, niespodzianki. Wartką akcję. Kto interesuje się walką wywiadów. Kto wie o tym, że początek państwa polskiego wiązał się z olbrzymim niebezpieczeństwem – tak ze wschodu, jak i zachodu Europy. Stworzyłem powieść dla tych, którzy interesują się historią Kresów Wschodnich. Społecznym pejzażem tamtych lat. Chcą odkryć i zrozumieć ludzkie tragedie. Rozdarcie. Krzywdę. Cierpienie… i odkupienie.


komentarze [7]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
konto usunięte
17.05.2019 07:35
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Anna 17.05.2019 00:00
Czytelniczka

Pan Marek Krajewski potrafi zaskoczyć pozytywnie.
Nie ukrywam, że ciekawi mnie jego najnowsza książka.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas 16.05.2019 20:50
Czytelnik

Jurto odbiór

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
wiesia 16.05.2019 16:52
Czytelniczka

Przeczytałam przed premierą i polecam gorąco. Jestem od lat fanką Marka Krajewskiego, jego powieści wciąż spełniają moje oczekiwania. Byłam na spotkaniu z autorem, to także było bardzo pozytywne przeżycie.
Trochę mi żal, że jestem już po lekturze "Dziewczyny o czterech palcach", pocieszam się, że w tym roku będzie jeszcze jedna powieść twórcy Eberharda Mocka i Edwarda...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
betsy 16.05.2019 15:35
Czytelniczka

Dla mnie - pozycja obowiązkowa!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
MaciekWroc 16.05.2019 15:17
Czytelnik

Zapowiada się ciekawa książka. Kolejna pozycja Marka Krajewskiego do kolekcji :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Marcin Waincetel 15.05.2019 17:10
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post